Redakcyjna kawa #81

, , , , , ,

Poranna redakcyjna kawa

Dawno, dawno temu, może i 30 lat temu znajomy opowiedział mi pewną historię z czasów stanu wojennego. Pracował wtedy w PKS Przewozy Międzynarodowe i w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia przyszło mu jechać „tirem”, jak się wtedy potocznie mówiło do Iraku. Na pierwszej rogatce zatrzymał go patrol grzejący się przy koksownikach, żołnierz, czy milicjant otworzył drzwi kabiny i wziął znajomego na spytki, a co? A gdzie, Po co i na co? Znajomy powiedział, że jedzie do punktu zbornego, z którego cały konwój ruszy do Iraku, kontrolujący poprosił o dokumenty i listy przewozowe. Znajomy podał karty przewozowe, ale napisane po arabsku „tak dla jaj” czyli jak to zgrabnie ujął napisane drutem kolczastym. Sierżant wziął dokument i zaczął „czytać”, przyglądać się kartce papieru, cały czas kiwając głową z aprobatą, po czym oddał mu dokumenty mówiąc – No! Wszystko w porządku możecie jechać!

Ta historia przypomniała mi się, gdy oglądałem wczoraj uroczystość zapalenia świec chanukowych w Sejmie, nasi umiłowani reprezentanci narodu niemal na baczność z pełnym zrozumieniem słuchali śpiewów rabinów, chłonąc każde wyśpiewywane słowo, robili to doskonale, bo przez moment uwierzyłem, że rozumieją wszystko, co do joty.

Jestem zwolennikiem oddzielenia kościoła od państwa, a nawet powiem więcej państwa od kościoła, mówiąc kościół oczywiście mam na uwadze wszystkie religie, nie tylko katolicką, bo jakoś tak się utarło, że w kontekście rozdziału myślimy tylko o Kościele Katolickim. W ten sposób wzniesiemy się na najwyższy szczebel drabiny tolerancji, traktując wszystkich równo.

Tyle od kilkudziesięciu godzin mówi się w Sejmie o tolerancji, ale wyszło jakoś kulawo, bo nie jesteśmy tolerancyjni dla innych wyznań. Panowie posłowie i Panie posłanki powinni zapraszać np. muezinów, którzy 5 razy dziennie wzywaliby do modlitwy albo mnichów buddyjskich, którzy przed każdym ważnym głosowaniem recytowaliby mantry, albo np. przed wejściem do gmaszyska dla oczyszczenia z demonów swoje tańce odczynialiby szamani.
Czomolungmą tolerancji byłoby dopuszczenie kapłanów i kapłanek kultu Szatana, którzy w piwnicach Sejmu odprawialiby czarne msze. Nie zapominajmy, o wszystkich odłamach chrześcijaństwa im też nie należy odmawiać celebracji w imię tolerancji.

Oczywiście wszystkie te wydarzenia odbywałyby się z pełną powagą i obowiązkiem. Każdy pomazaniec i oblubienica, którzy odmówiliby udziału, w aktach religijnych z automatu musieliby być wytarzani w smole i pierzu, zakuci w dyby i wystawieni na pokaz na Placu Zamkowym, ku przestrodze, czym grozi w naszym kraju brak tolerancji.

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest
Pocket
WhatsApp

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *