Redakcyjna kawa #56

, , , ,

Poranna redakcyjna kawa

Jakiś czas temu pisałem o pomysłach niemieckich polityków, co do przyszłości wschodnich granic. Przewodnicząca partii AFD Pani Alice Weidel, określiła przygraniczne landy Niemiec z Polską jako Niemcy środkowe, sugerując, że dalej na wschód za granicą na Odrze i Nysie nie ma Polski, tylko jest 1000-letnia Rzesza. Jakby nie patrzeć, pani Alice ma skąd czerpać wzorce. Kilka lat temu jej partyjny kolega Alexander Gauland stwierdził, że dumny jest z dokonań Wermachtu podczas II Wojny Światowej. Aktywną członkinią AFD jest również nieco zapomniana Erica Steinbach, która w latach 70 skrytykowała ówczesne władze RFN za uznanie przez nie granicy na Odrze i Nysie. Pani Erica harcowała również w Związku Wypędzonych w Niemczech.

Parę tygodni później w podobnym tonie, co Pani Alice wypowiedział się kanclerz Niemiec Olaf Scholz, prezentując ikonografikę ze strzałkami skierowanymi w stronę Polski i napisem „Jedność Niemiec jest całkowita, ale jeszcze niecałkowita”. Do stęsknionych niemieckich polityków za stworzeniem jak się wydaje przestrzeni życiowej, dołączył były ambasador Niemiec w Polsce Pan Arndt Freytag von Loringhoven. W felietonie popełnionym dla Frankfurter Allgemeine Zeitung w przypływie bezgranicznej szczerości zasugerował, że fajnie by było, gdyby bundeswehra na stałe zagościła w Polsce: „W interesie obu stron leży potrzeba ściślejszej integracji Bundeswehry z Siłami Zbrojnymi RP, a w dłuższej perspektywie także trwałe przemieszczenie wojsk niemieckich do Polski”. Trudno dziwić się takim tęsknotom Pana Arndta, bo podobne plany nawet z pewnym powodzeniem realizował tatuś byłego ambasadora major Bernd Freytag von Loringhoven, który samego znał Hitlera, dla którego przygotowywał codzienne raporty, był również adiutantem generałów Heinza Guderiana i Hansa Krebsa.

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest
Pocket
WhatsApp

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *