Redakcyjna kawa #116

, , , , , ,

Poranna redakcyjna kawa

Podczas porannego spaceru z psem doszło do małej scysji z Uzim, chodzi o to, że ulubionym zajęciem poczciwego psiaka jest wąchanie wszystkiego. Co parę kroków zatrzymuje się i obwąchuje niemal wszystko, po 10 minutach uszliśmy może 20 metrów, a nasza poranna trasa wiodąca pomiędzy brzózkami i chaszczami jest o wiele dłuższa, przewidując, że dzisiejszy spacer może nie mieć końca, wypowiedziałem magiczne słowo, na które Uzi zawsze reaguje, oczywiście właściwie dla mnie, czyli: “ja p….lę !”.
To zaklęcie odkryłem przypadkowo i w sytuacjach awaryjnych je stosuje, a Uzi kuma, że pańciowi się spieszy. Ale tym razem pies spojrzał na mnie z pewnym wyrzutem, w mig zrozumiałem, o co mu chodzi. Tym razem chce dogłębnie sprawdzić, co słychać na dzielni odczytując wiadomości, czyta listy pozostawione przez inne czworonogi, kto wie może i są to listy miłosne, typu: “Uzi tęsknię za tobą” albo “fajne z ciebie ciacho” – Aza. Tak czy owak postanowiłem tak długo jak chce być świadkiem psiej konwersacji.

Ale z prawdziwego życia wróćmy do chaosu ludzkiego. Ostatnio żyję w rozdarciu emocjonalnym, czy aby moja egzystencja nie zabija świata? Bo przecież zostawiam zabójczy ślad węglowy, na dodatek piję śmiercionośną kawę, jem mięso pochodzące od krów puszczających szkodliwe bąki, jeżdżę samochodem, który wkrótce zostanie „rozstrzelany” za zanieczyszczanie klimatu.
Przyznam się bez bicia, że czasami pomimo lęku korzystam z wrażej komunikacji lotniczej, na domiar złego, za co przepraszam europejskich czekistów – czytam teksty foliarzy, wrogów postępowych myślicieli, a przecież powinienem pamiętać spiżowe słowa Duce: “Wszystko mieści się w państwie, i poza państwem nie istnieje nic ludzkiego, ani duchowego, nie posiada żadnej wartości”.

Ze wstydem przyznaję, że zwątpiłem w mądrości Benito. Nawet wdziałbym jednolity mundurek, ale mam huśtawkę wagi i co przymierzam to albo jest za ciasny, albo, o dwa rozmiary za duży, a przecież nie mogę wyglądać jak fleja. Na dodatek ostatnio zabłądziłem w niewłaściwe przestworza i wyczytałem, że pomimo walki o zredukowanie emisji CO2, ci bezmyślni rolnicy, mordercy klimatu używają w szklarniach generatory CO2, czym chwali się portal Dutch Greenhouses pt. „Metody wzbogacania CO2″: “CO2 można dodać do szklarni poprzez dostawę czystego (płynnego CO2), spalenie paliwa kopalnego za pomocą grzejników powietrznych lub, najczęściej, spalanie paliw za pomocą palnika centralnego, w połączeniu ze zbiornikiem ciepła”.
Ponoć jak wieść gminna niesie, owe generatory wspomagają rozwój roślin, ale to zapewne jest nieprawdą, bo przecież w ten sposób podważają wiedzę komisarzy unijnych. W dodatku to warcholstwo od wielu dni protestuje w Niemczech i Francji rozrzucając zabójcze dla klimatu fekalia, paląc opony, z których emitowane jest CO2. Dodatkowo proszę sobie wyobrazić, jakiś australijski szur, raczył napisać w Winetitles.com.au, że Producenci z przemysłu winiarskiego mogą zetknąć się ze wzrostem kosztów produkcji z powodu niedoboru dwutlenku węgla (CO2) który może wpłynąć na produkcję wina, a koszt CO2 od dostawców krajowych może wzrosnąć nawet o 100 procent, a nawet o 400% z zagranicy.

Niedobór zbiega się z zamknięciem elektrowni Torrens Island B w Adelaide, wcześniej największego dostawcy CO2 dla producentów. Brak tego źródła oznacza, że producenci muszą pozyskiwać więcej CO2 z dróg międzystanowych, a także dzielić się zapasami, aby związać koniec z końcem. Uważam, że tego już za wiele, to my tutaj rwiemy sobie włosy z głowy, wprowadzając zero emisyjność, by ratować planetę, a oni tam płaczą, że mają za mało CO2, ale nie ma się co dziwić, przecież Ci z Australii chodzą do góry nogami, więc i mogą mieć jakowe zaburzenia.

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest
Pocket
WhatsApp

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *