Motorem przez Azję. “Jelenie w Podróży” zwiedzają świat!

, , , , , , , ,

Julia Skibińska i Paweł Markowski to podróżnicy z Jeleniej Góry. Właśnie eksplorują Tajlandię, Laos, Wietnam i Kambodżę – motorem. Autostopem zjechali Amerykę Południową, byli też w wielu krajach europejskich. Prowadzą profil na Instagramie pod nazwą “Jelenie w podróży”, gdzie publikują relacje ze swoich odległych i pełnych przygód wycieczek. Ostatnio wydali również e-booka o wszelkich formalnościach związanych z motorem w Tajlandii. W Wywiadzie z nami opowiedzieli o swoim zamiłowaniu do podróżowania oraz o wrażeniach z wyprawy po Azji.

Skąd narodziła się Wasza pasja do podróżowania?

Paweł: Podróżować zaczęliśmy już jako małe dzieci wyjeżdżając na wakacje z rodzicami, ale prawdziwa miłość do podróżowania rozpoczęła się w harcerstwie. To właśnie tam się poznaliśmy. Zaczęło się od wspólnych wyjazdów pod namiot, nad morze, w góry, na obozy i rajdy. W dorosłym życiu kontynuowaliśmy to, stawiając sobie co raz większe wyzwania. Zaczęliśmy od podróży po Polsce, następnie rozpoczęły się wyjazdy po Europie aż nadszedł ten dzień…
Julia: …dzień, w którym oboje stwierdziliśmy, że podróże staną się naszym prawdziwym stylem na życie, ponieważ dzięki nim czujemy się szczęśliwi i spełnieni.

Kiedy odbyła się Wasza pierwsza podróż na poważnie?

Paweł: Zależy o jaki dystans pytasz, ale taka pierwsza podróż na obcy kontynent, która od lat nam się marzyła, odbyła się dwa lata temu do Tajlandii.
Julia: Ale odkąd traktujemy nasze podróżowanie jako styl życia, to pierwszą wyprawę zaplanowaliśmy do Włoch 2,5 roku temu.

Łączycie pracę z podróżowaniem?

Julia: Tak, pomiędzy wyprawami jesteśmy w trybie: praca-podróże. Wyjeżdżamy za granicę i szukamy np. pracy na statku czy jako kelnerzy. Na Islandii przepracowaliśmy już dwa sezony. Zależy nam, aby było to coś ciekawego, łącząc przyjemne z pożytecznym.
Paweł: Przed podróżą do Azji pracowaliśmy na islandzkiej farmie jako kelnerzy. Czasami pomagaliśmy przy zwierzętach – w tym przypadku przy owcach i kozach. Kolejnej pracy będziemy szukać prawdopodobnie w Skandynawii lub wrócimy na Islandię, ale tym razem zwiedzając inny jej region.

Autostopem przemierzaliście Amerykę Południową, a teraz skuterem zwiedzacie Azję Południowo-Wschodnią. Skąd pomysł na przemieszczanie się tym środkiem transportu?

Julia: Postanowiliśmy, że wrócimy do Azji i zwiedzimy kraje, których jeszcze nie znamy. Z racji, że po Ameryce Południowej przemieszczaliśmy się autostopem, to tym razem chcieliśmy zrobić coś innego i padło na motor. Zwłaszcza by wczuć się w klimat lokalnego transportu.

Jakie kraje odwiedziliście do tej pory podczas wyprawy?

Paweł: Naszą przygodę rozpoczęliśmy w Bangkoku w Tajlandii. Na początku załatwiliśmy wszelkie formalności związane ze skuterkiem. Następnie wyruszyliśmy do Laosu. W tym kraju zwiedziliśmy już większość miejsc, które planowaliśmy odwiedzić. Chcielibyśmy przemierzyć jeszcze Wietnam i Kambodżę. To ambitny plan, ale mamy nadzieję, że uda się go zrealizować.

Czy podczas eksploracji Laosu poznaliście lokalną społeczność?

Paweł: Tak, to jest główny cel każdej z naszych podróży. Zależy nam, aby poznawać ludzi, stąd decyzja o wyborze niestandardowych środków transportu. Wcześniej korzystaliśmy z autostopu, który umożliwia bezpośredni kontakt z tubylcami, tzw. „lokalsami” i poznawanie kultury „od środka”. Teraz korzystamy ze skutera, co również zwraca uwagę mieszkańców, którzy obserwują nas z zaciekawieniem. Często zadają nam pytania: „Skąd taki pomysł?”, „Jak ta podróż przebiega?”, „Dlaczego przemierzamy świat takim małym skuterem?”, „Dlaczego mamy tak dużo bagażu ze sobą?”. To z reguły prowadzi do wielu ciekawych rozmów. Już w pierwszych dniach zdążyliśmy zaprzyjaźnić się z kilkoma osobami, które pomogły nam w załatwianiu formalności. Gdybyśmy działali sami, to zajęłoby nam to o wiele więcej czasu, zwłaszcza ze względu na barierę językową, a w urzędach czasami nawet w rodzimym języku ciężko jest się porozumieć.

Czym kultura Laotańczyków różni się od naszej?

Julia: Kiedy obserwujesz Azjatów, pierwsze, co widzisz to pełen optymizm. Ich uśmiech nie jest „przyklejony” i sztuczny. Oni naprawdę szczerze się uśmiechają i pokazują tę radość wszystkim dookoła. Kiedy ludzie widzą nas jadących skuterem terenami nieobleganymi turystycznie, to z wielkim zdziwieniem pytają: „Co tu robi dwójka dzieciaków na motorku?”. Gdy odpowiadamy im uśmiechem, oni automatycznie stają się radośni i machają do nas. Pozytywna energia mieszkańców Azji stanowi chyba największą różnicę kulturową.
Paweł: I jeszcze kuchnia! Tutejsza jest bardzo pikantna. Przeważają owoce morza, ryż oraz makaron (inny niż ten występujący w Europie). Odnoszę wrażenie, że codzienne życie lokalnej społeczności toczy się na ulicy i przed domem. Ludzie większość swojego czasu spędzają na dworze, chociażby ze względu na dużą ilość street foodów.
Julia: Tutaj wszyscy się znają!
Paweł: Dokładnie. Moim zdaniem w Polsce wygląda to tak, że wracamy z pracy do domu i spędzamy czas z rodziną lub uciekamy w swoje hobby. Natomiast tutaj ludzie po pracy, przed pracą i w trakcie pracy, non stop spędzają czas na zewnątrz, a gdyby mogli to spaliby na dworze [śmiech].

Co zaskoczyło Was podczas tej podróży?

Julia: Spodziewaliśmy się, że cała podróż będzie przebiegała szybciej, ale nie jest to minus. To, że poruszamy się wolniej, pozwala nam na bliższy kontakt i poznanie tutejszej ludności. Gdybyśmy pędzili, to raczej nikt nie zwróciłby na nas uwagi.
Paweł: I w ten sposób na spokojnie możemy poznawać i podziwiać azjatyckie państwa. Czy coś nas jeszcze zaskoczyło? Przyjeżdżając do Laosu, spodziewałem się, że będzie to kraj bardzo zbliżony do Tajlandii…
Julia: My zwiedzaliśmy Tajlandię już dwa lata temu, więc możemy porównywać te państwa między sobą.
Paweł: Tak, w Tajlandii spędziliśmy ponad dwa miesiące zwiedzając wiele regionów. Tak więc przyjeżdżając do Laosu założyliśmy, że skoro kraje te graniczą bezpośrednio ze sobą, to pewnie będą niemal identyczne. Okazuje się, że teoretycznie kulturowo są zbliżone, a finalnie Laos jest o wiele biedniejszym państwem. Co dziwne, ceny w wielu miejscach są takie same, a nawet wyższe niż w Tajlandii.

Jakie atrakcje Laosu najbardziej Was zainteresowały i dlaczego?

Julia: Podróż rozpoczęliśmy na południu Laosu. Tam odwiedziliśmy cztery przepiękne wodospady o nazwie „Cztery Siostry”. Teraz będąc w środkowo-północnej części Laosu, kiedy spotykamy innych turystów czy podróżników, to mało kto słyszał o tej atrakcji. Na nas wywarły one ogromne wrażenie…
Paweł: …i nie dowiedzielibyśmy się o nich, gdyby nie rozmowy z „lokalsami”.
Julia: Oprócz tego podziwialiśmy zjawiskowe jaskinie, do których wpływaliśmy łódkami.
Paweł: Było to na obszarze pętli Thakhek Loop – drogi okrążającej chroniony teren, coś na kształt parku narodowego. W tym regionie znajduje się wiele jaskiń. Do kilku z nich mogliśmy wpłynąć łodzią. Przepłynęliśmy w sumie kilkanaście kilometrów na drugą stronę góry, a w środku niej zachwycaliśmy się ogromnymi jaskiniami. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy czegoś podobnego i nie sądziliśmy, że jakakolwiek jaskinia zrobi na nas tak ogromne wrażenie. Laos jest przepięknym państwem. Codziennie można zobaczyć coś zachwycającego, jak na przykład wodospady, jaskinie, góry, punkty widokowe i podziwiać dziką naturę. Ostatnio spotkaliśmy wielkiego gekona w toalecie, a kilka dni temu wąż przemknął nam przed nogami [śmiech].

W jaki sposób planujecie podróż i czy rezerwujecie noclegi?

Julia: Codziennie rano po przebudzeniu się wyznaczamy sobie cel – jaki dystans przejedziemy danego dnia. Nasz rekord to 220 przebytych kilometrów. W trasie, kiedy czujemy już zmęczenie, szukamy na mapie najbliższego guest house’u, hostelu bądź po prostu pola kempingowego. Plusem jest to, że nie są to miejsca turystyczne. Dzięki temu czujemy ich klimat i autentyczność. Jeżeli dojeżdżamy do „większego celu”, to pozostajemy tam kilka nocy.
Paweł: Nie planujemy naszej podróży dzień po dniu. Naszym głównym celem jest przejechanie skuterem Azji Południowo-Wschodniej. Byłoby świetnie, gdyby udało się nam przemierzyć cztery kraje (Tajlandię, Laos, Wietnam i Kambodżę) i to wszystko. Każdy dzień planujemy dobę wcześniej, a decyzje potrafią zmienić się w przeciągu kilku minut, bo poznamy kogoś, kto zachęci nas do pojechania w inne miejsce lub ktoś zaprosi nas do swojego domu. Wszystko jest bardzo spontaniczne, a noclegów nie rezerwujemy przez aplikacje typu booking.com.

Czy w Kambodży i Wietnamie interesują Was konkretne atrakcje?

Julia: Tak. Na naszej mapie pozaznaczaliśmy orientacyjnie kilka pinezek z miejscami, które nas interesują. Jednak nie są one konieczne do zobaczenia.
Paweł: Miejsca, które koniecznie chcielibyśmy odwiedzić i uwzględnić w naszej wyprawie to regiony w Wietnamie, gdzie występują plantacje ryżu i herbaty. Tamtędy planujemy przejechać naszym skuterkiem i podziwiać piękne widoki. Z kolei w Kambodży zależy nam, aby zobaczyć Angkor Wat.

Wybiegając w przyszłość czy chcielibyście zwiedzić też inne kontynenty?

Paweł: Oj, zdecydowanie. Chcielibyśmy zwiedzić wszystkie kontynenty. Została nam Australia, Ameryka Północna i Antarktyda. Myślę, że Antarktydę zostawimy sobie na koniec [śmiech], a między Australią i Ameryką Północną będziemy rzucać monetą. Chcemy zwiedzać kolejne państwa, kolejne regiony i stopniowo poznawać cały świat.

Macie jakieś rady dla osób, które chciałyby zdecydować się na takie odległe podróże?

Julia: Myślę, że najważniejsze to po prostu się nie bać. A jeśli ktoś ma obawy, to naprawdę warto postawić na marzenia i próbować je realizować. Nawet, jeżeli okaże się, że to nie jest dla nas, nie należy traktować tego jako porażkę, tylko czerpać satysfakcję z tego, że się spróbowało.
Paweł: Jadąc w jakąkolwiek podróż, ważne jest, aby mieć świadomość, że tam też są dobrzy ludzie. I wszędzie na świecie mimo braku znajomości lokalnego języka pomaga pozytywne nastawienie, uśmiech i chęć porozumienia się. Z reguły za pomocą zabawy w kalambury można łatwo się dogadać. W ten sposób rodzą się nawet prawdziwe przyjaźnie.

Na koniec powiedźcie co najbardziej cenicie sobie w podróżach.

Paweł: Ja uwielbiam przygody i po to tak naprawdę podróżuję! Podczas naszych wypraw każdego dnia dzieje się coś niespodziewanego: albo poznajemy nową osobę, albo zobaczymy coś niezwykłego, albo w dziwny sposób przedostaniemy się do innego miejsca. U nas nie ma monotonii. Czasem mam wrażenie jakbyśmy znajdowali się w filmie „Indiana Jones” i odkrywali miejsca, których nikt jeszcze nie widział.
Julia: Ja w podróżach najbardziej cenię sobie to, że w każdym miejscu możemy nauczyć się czegoś nowego. Nie chodzi tu tylko o naukę geografii, ale również o poznawanie nowych ludzi. I pomimo tego, że mieszkamy w różnych zakątkach świata, to w gruncie rzeczy jesteśmy do siebie bardzo podobni. Daje to wiele do myślenia.
Paweł: I uczymy się doceniać to, co mamy. Ludzie, których obserwujemy, potrafią cieszyć się z najmniejszych rzeczy.

Dziękuję za rozmowę!

Paweł i Julia: My również! 😊

 

Jeśli myślicie nad podróżą motorem po Tajlandii i chcielibyście zrobić to w bezpieczny i legalny sposób polecamy e-booka pt. „Jak zrobić prawo jazdy w Tajlandii? I kupić motor”: Jak zrobić prawo jazdy w Tajlandii? E-book od Jeleni w Podróży (zrzutka.pl)

Social media Jeleni w Podróży:

Instagram: Autostop | Azja na motorze | Ameryka Południowa (@jelenie_w_podrozy) • Zdjęcia i filmy na Instagramie

Facebook: Facebook

Zdj. archiwum prywatne Julii i Pawła

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest
Pocket
WhatsApp

Jedna odpowiedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *