Poranna redakcyjna kawa
Zerkam przez okno, zamiast pięknego sierpniowego słońca widzę szarą szmatę na niebie.
Sprawdzam w internecie, co tam słychać w kraju i za granicą, psia mać – taki sam syf, choć w innych postaciach. Szukam miłych dla oka obrazków. O! Napisane jest coś o Nowej Zelandii w związku, z tym że pojawia się nazwa Black Rock, zatrzymuję się przy tekście na dłużej. Okazuje się, że BR wspólnie z rządem Nowej Zelandii stworzą fundusz infrastruktury klimatycznej o wartości 1,2 miliarda dolarów, jego celem ma być “zwiększenie inwestycji w wytwarzanie energii wiatrowej, słonecznej, zielony wodór, a także magazynowanie baterii” Inicjatywa ciekawa, tym bardziej że w Nowej Zelandii 82 % energii pochodzi z odnawialnych źródeł. Ale coś tutaj mi nie pasuje, bo od lat uważa się, że Black Rock ma wiele na sumieniu w temacie zmian klimatycznych, a Larry Fink, szef tego monstrum, zarządzającym aktywami o wartości 10 bilionów dolarów, otrzymał nagrodę największego szkodnika klimatu od brytyjskiego “Guardiana”.
Gdzie tu jest haczyk w tej mętnej wodzie?