Redakcyjna kawa #89

Poranna redakcyjna kawa

Nie ma to jak zakończyć rok z przytupem, na dodatek z fajerwerkami, które dostarczane przez niezidentyfikowany obiekt latający, miały rozświetlić niebo nad krajem z dykty. O ile w przypadku rakiety, która spadła w Przewodowie, można mówić, o incydencie, to teraz można i chyba trzeba mówić słowami klasyka, że obrona Polskiej przestrzeni powietrznej, to ch… dupa i kamieni kupa.

Chociaż nie do końca powinienem być aż tak krytyczny, w swojej opinii, bo Minister Obrony Narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zapewnił, że możemy spać snem błogim, bo zadziałały algorytmy, Polskie systemy i co najważniejsze systemy i algorytmy naszych sojuszników.
Jak rozumiem, nasze i naszych sojuszników algorytmy i systemy nie przewidują zestrzelenia nie tylko rosyjskiej rakiety, ale też każdej innej wlatującej na teren Polski.

W tym samym rakietowym temacie wypowiedział się również wiceminister obrony narodowej Stanisław Wziątek, wypowiadając spiżowe słowa: „Trzeba sprawdzić, czy to nie było działanie o charakterze prowokacji albo weryfikacji naszego sposobu reagowania”. No więc teraz moskaliki już zweryfikowali i wiedzą, że żadnej reakcji nie będzie.

Samego siebie, w temacie nieszczęsnej rakiety przeszedł Szef Sztabu Generalnego WP gen. Wiesław Kukuła, który w przypływie bezgranicznej szczerości oznajmił, że obecnie specjaliści będą badać szczątki niechcianego ruskiego gościa, bo taka ruska rakieta, to tylko technika i mogło coś się w niej popsuć i dlatego naruszyła naszą granicę. No i gdy już poczułem się uspokojony słowami Pana generała, w kolejnym swoim wywodzie powiedział, że rakieta opuściła kraj z dykty.

Nasuwa się więc pytanie co badają specjaliści? Przez moment pomyślałem, że coś innego się zepsuło niż złowroga rakieta, ale przypomniała mnie się mądrość kaprala z czasów, gdy byłem w armii i poddałem w wątpliwość jego polecenia: Słuchajcie Czepielewski w wojsku obowiązują dwa punkty: pierwszy to przełożony ma zawsze rację, drugi jest jeszcze lepszy, jeśli macie wątpliwości, patrz punkt pierwszy, rozumiecie? Oczywiście w lot zrozumiałem, bo co tu jest do niezrozumienia, dlatego też zaufałem płynącym z aparatu mowy generała słowom.
Skoro dwie wraże rakiety mogą bezkarnie śmigać po Polskim niebie, to należy zastanowić się nad stanem naszej armii, która bez problemu pomieści się na większym stadionie piłkarskim np. Santiago Bernabeu i przylegającymi do niego parkingami.

Tak naprawdę, to do końca nie wiem, kto i jak chroni Polaków, by nie spadała na ich głowy rakieta. Co prawda od 7 października Polskiego nieba mają chronić żołnierze grupy bojowej z 37. Dywizjonu Rakietowego Obrony Powietrznej, którzy z pomocą systemu i samych rakiet Patriot, mają strzec Polskiego nieba, ale tylko tego nad Warszawą.
W listopadzie niemieckie Patrioty sprowadzone do Zamościa, by chroniły naszą wschodnią granicę po „incydencie” w Przewodowie wróciły za Odrę, skoro wehrmacht był i go już nie ma, pojawia się kolejne pytanie, kto teraz strzeże naszą wschodnią granicę? Jak widać chyba nikt.

Całe to zajście z ruską rakietą skomentował minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba: Dzisiaj miliony Ukraińców obudziły się przy głośnych dźwiękach eksplozji. Chciałbym, żeby te odgłosy eksplozji na Ukrainie były słyszalne na całym świecie, we wszystkich głównych stolicach, siedzibach i parlamentach, w których obecnie toczy się debata nad dalszym wsparciem dla Ukrainy.

Z kolei rzecznik Sił Powietrznych Ukrainy płk Jurij Ihnat raczył powiedzieć: To jeszcze jeden znak i sygnał dla naszych partnerów, by wzmocnić Ukrainę niezbędną ilością środków, byśmy stali się tarczą pomiędzy agresorem i Europą, by obronić siebie i ich. Czy tylko ja z zadumą przymuszenia interpretuje ich słowa?

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest
Pocket
WhatsApp

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *