Wojcieszów jakiego nie znacie w książce Wacława Patalasa

, , , , , , ,

Wacław Patalas jest mieszkańcem Wojcieszowa od 1977 roku, gdzie trafił z grupką przyjaciół ze studiów w poszukiwaniu pracy. Aktualnie jest emerytowanym nauczycielem, a prywatnie wielbicielem spływów kajakarskich. W ubiegłym roku (2023) wojcieszowianin wydał książkę “Opowieść o Wojcieszowie”, którą przedstawił nam w wywiadzie.

Co skłoniło Pana do napisania książki “Opowieść o Wojcieszowie”?

Ponieważ od 1996 roku uczyłem również historii w naszym Zespole Szkół, siłą rzeczy zacząłem gromadzić materiały dotyczące miasteczka Wojcieszów. Po dwudziestu pięciu latach nazbierało się tego naprawdę wiele, czy to wspomnień, czy dokumentów, czy wszelkich zdjęć archiwalnych. Z racji, że nasze miasteczko nie miało nigdy monografii z prawdziwego zdarzenia, postanowiłem to zmienić. W dodatku czas upływa niemiłosiernie szybko, dlatego myślę, że warto zostawić po sobie coś trwałego (nie tylko fotografie czy wspomnienia). I tak 3-go maja 2019 roku postawiłem pierwszą literę w tekście mojej książki.

Jak długo pracował Pan nad książką?

Dokładnie 2 lata, 3 miesiące i 17 dni do postawienia ostatniej kropki. Potem nastąpił znacznie trudniejszy okres… Albowiem przemiła Pani Redaktor wymuszała na mnie przez prawie rok podejmowanie trudnych decyzji zmieniających nieco moje autorskie koncepcje, ale w efekcie – z bardzo pozytywnym skutkiem. Na przykład: zależało mi na umieszczeniu jak największej ilości zdjęć, ale sprowadzano mnie do pionu, aby ograniczyć ich liczbę. Jednak wspominam ten okres bardzo miło. Przed napisaniem powieści nie miałem pojęcia jak wygląda proces edytorski, a teraz jestem bogatszy o kolejne doświadczenie.

Dlaczego zdecydował się Pan zamieszkać w Wojcieszowie?

Przede wszystkim dlatego, że ja i moi przyjaciele pochodzimy z terenów nizinnych, mianowicie z Ziemi Lubuskiej. Podczas studiów każdą wolną chwilę spędzaliśmy w górach – w trakcie wakacji, w okresie zimowym i niekiedy nawet w ciągu tygodnia, gdy udało się zerwać z zajęć [śmiech]. Najbardziej oczarowały nas Karkonosze. Kiedy kończyliśmy już studia, rozpoczęliśmy poszukiwania pięknego miejsca, w którym moglibyśmy się osiedlić. Oczywiście padło na góry z założeniem, że im bliżej Karkonoszy tym lepiej! W praktyce wyglądało to tak, że przez kilka miesięcy większość weekendów spędziliśmy w Jeleniej Górze i okolicach,  gdzie osobiście bądź telefonicznie pytaliśmy w szkołach o możliwość zatrudnienia. I tak po nitce do kłębka trafiliśmy do Wojcieszowa w 1977 roku. Dowiedzieliśmy się o wojewódzkiej inauguracji roku szkolnego i w związku z dużą rozbudową szkoły poszukiwano nauczycieli. To był strzał w dziesiątkę! Wojcieszów zauroczył nas już podczas pierwszej jazdy autobusem, kiedy jechaliśmy przez przełęcz Kapella. Tego dnia powietrze było przejrzyste i piękne, a my podziwialiśmy panoramę Gór Kaczawskich, Karkonoszy i innych pasm górskich. Wtedy wiedziałem już, że będzie to moje miejsce na ziemi.

Czym zachwyca Pana miasto Wojcieszów?

Miasteczko położone jest wśród lasów. Kontakt z drzewami, sarenkami, leśnym powietrzem jest tak naprawdę na wyciągniecie ręki! Wystarczy kwadrans w dowolnym punkcie Wojcieszowa, aby zbliżyć się z naturą. Miasto zaskakuje ilością zabytkowych obiektów, a przede wszystkim pałaców. Jest ich aż pięć, każdy w innym stanie. I oczywiście szubienica,  najsłynniejsza na dolnym śląsku, prawie kompletnie zachowana bez paru drewnianych elementów. Natomiast w niedalekiej odległości od Wojcieszowa znajdują się Radzimowice, czyli malutka wioseczka, która kiedyś miała prawa miejskie i stanowiła centrum wydobycia rud rozmaitych metali, od złota począwszy, a skończywszy na cynku i ołowiu.

Co chciał Pan przekazać czytelnikom za pomocą tej literatury?

Chciałbym, aby czytelnicy zapoznali się z historią, która jest niesamowicie ciekawa, zaczynając od pierwszego dokumentu, który świadczy o istnieniu osady. Pochodzi on z 1268 roku. Historia miasteczka i okolicy związana jest z działalnością wapienniczą, czyli z wydobyciem i przetwarzaniem wapna, kamienia wapiennego, dolomitu i innych minerałów, na które zapotrzebowanie było już w średniowieczu. Na dolnym śląsku budowano wiele zamków i elementów obronnych, także budownictwo sakralne wymagało wapna w ogromnych ilościach. Stąd historia wapiennictwa jest takim fundamentem całej historii miasta. Po drugie, warto sięgnąć pamięcią do czasów nieco bliższych, czyli do okresu powojennego. Dzięki przeprowadzonym rozmowom z wieloma osobami, udało mi się uzyskać cenne informacje o życiu w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Dlatego też spora część książki poświęcona jest tym właśnie czasom z dość bogatym materiałem ilustracyjnym. Myślę, że warto, by młode pokolenia poznały historię swoich rodziców, dziadków i przodków, którzy przybywali tu po 1945 r.

Które wydarzenia opisane w książce mają dla Pana szczególne znaczenie?

Z racji, że jestem miłośnikiem Wojcieszowa, trudno jest mi dokonać wyboru. Jednakże istnieje przejmujący opis wsi z okresu wojny trzydziestoletniej w latach 1618-1648. Dzięki temu, że zachował się pamiętnik pastora, Daniela Rausza, którego ojciec doświadczał najrozmaitszych przeżyć podczas wojny. Są to dramatyczne wersy. Czytając je, trudno wyobrazić sobie, że mogło dojść do takich wydarzeń jak coroczne klęski, rekwizycje, rabunki czy zabójstwa. Jest to wstrząsający dokument, który niezwykle mnie zainteresował.

Książka oparta jest jedynie na faktach historycznych czy zawiera również elementy fabularyzowane?

Starałem się oddać realną rzeczywistość miasteczka. Nie poszukiwałem elementów mitów. Przytaczam oczywiście znaną legendę o założeniu Wojcieszowa, ale w stopniu bardzo uproszczonym zawartą w rozdziale o kościołach. Zależało mi, aby książka była z jednej strony dokumentem pokazującym historię, a z drugiej strony czytadłem “do poduchy”, o czym informuje sam tytuł. Aby nie stanowiła encyklopedycznego wydania, tylko opowieść, którą rozdział po rozdziale możemy czytać z przyjemnością, siedząc w wygodnym fotelu. Wierzę, że w pewnym stopniu udało się osiągnąć zamierzony cel.

Zdradzi Pan czy Wojcieszów jest na tyle bliski Pana sercu, że planuje Pan mieszkać w nim już na stałe?

Tak, oczywiście. W moim wieku ludzie rzadko decydują się na raptowne zmiany. Owszem, kiedyś marzyły mi się okolice Suwałk czy Augustowa ze względu na moją sympatię do kajakarstwa, ale był to przełom lat 70 i 80. Czuję się stuprocentowym wojcieszowianinem. Co prawda, nigdy nie powinno mówić się, że na pewno, ale z wielkim prawdopodobieństwem zostanę tu już na stałe.

Jaki jest odbiór Pana książki przez wojcieszowian? 

Wojcieszowianie przyjęli ją z wielką radością i zaciekawieniem. Ludzie cieszą się, gdy rozpoznają siebie na fotografiach, na przykład z przedszkoli czy nawet żłobków [śmiech]. Mówię oczywiście o wydarzeniach po roku 1945. W książce starałem się umieścić jak największą ilość zdjęć, co wcale nie było takie proste, i jest efektem kompromisu wieńczącego ciężkie boje z wydawnictwem [śmiech].

Czy pojawi się kolejna książka Pana autorstwa?

Myślę, że nie da się już powtórzyć takiej powieści. Natomiast dzięki rozmaitym archiwom i digitalizacji mamy coraz szerszy dostęp do wielu materiałów, zwłaszcza w niemieckich bibliotekach. Dlatego też mógłbym przemyśleć sprawę rozwinięcia niektórych rozdziałów i opisów wydarzeń. Jednakże książka ta jest jednorazowym wybrykiem i nie planuję już pisać kolejnych [śmiech]. Chciałbym, korzystając z okazji, podziękować raz jeszcze mieszkańcom Wojcieszowa za wielką pomoc w stworzeniu tej opowieści.

Dziękuję za rozmowę.

Ja również 😊

Książka „Opowieść o Wojcieszowie” dostępna jest online m.in. w takich księgarniach jak: taniaksiążka.pl, tantis.pl, swiatksiazki.pl, bonito.pl czy woblink.com

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest
Pocket
WhatsApp

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *