Wiejski Teatr Izerski: od Kromnowa po Broadway, czyli jak góry rodzą sztukę
Czy w czasach wszechobecnych ekranów, streamingów i cyfrowej papki jest jeszcze miejsce na prawdziwe, żywe słowo? Okazuje się, że tak. Góry Izerskie to nie tylko turystyka, ale też kultura. jest w nich takie miejsce, gdzie tętni kulturalne życie. To Artystyczna Galeria Izerska w Kromnowie.
Zaledwie we wrześniu 2025 roku skrzyknął się Wiejski Teatr Izerski, aby już z brawurą godną najlepszych broadwayowskich produkcji udowodnić, że wielka sztuka nie potrzebuje marmurów opery narodowej. Wystarczy pasja, lokalna społeczność i odrobina zaangażowania.
W teatrze emocje grają pierwsze skrzypce, lecz zacznijmy od faktów. Grupa zapaleńców z Gór i Pogórza Izerskiego dokonała rzeczy godnej naśladownictwa. W kilka miesięcy od sformowania szyków, zaprezentowali światu swój debiutancki spektakl. Tempo prac? Błyskawiczne. Efekt? Jak słyszymy od twórców – fajny, choć to słowo zdecydowanie nie oddaje magii, która zadziałała się na scenie.

Romeo, Julia i izerscy zbójnicy
Sztuka nosi tytuł Legenda Ziemi Izerskiej. Opowieść pierwsza. Jasna i Izerian. Brzmi dostojnie, prawda? Niech jednak nikogo nie zmyli ten patos. To historia napisana od zera, autorska, świeża jak górskie powietrze o poranku. Piotr Litwin, jeden z twórców, zdradza, że choć inspiracje literackie gdzieś tam majaczyły na horyzoncie, zespół szybko postanowił pójść własną ścieżką. Mamy więc dwoje dziecięcych bohaterów, Jasną i Izeriana, pochodzących z dwóch konkurencyjnych band zbójeckich. Brzmi znajomo? Może to echa Romea i Julii, a może po prostu odwieczna prawda o tym, że podziały są po to, by młode pokolenie je zasypywało.
Co ciekawe, tekst napisano wierszem. Tomasz Czekaj z zespołu aktorskiego podkreśla, że rymy pomagają nie tylko w nauce tekstu, ale też w zabawnym przekazywaniu treści. I tu dochodzimy do sedna – teatr ludowy nie może być smutny, koturnowy i niezrozumiały. Ma bawić, wzruszać i być blisko ludzi.
Po co nam teatr na wsi?
Dlaczego inicjatywy takie jak Wiejski Teatr Izerski są na wagę złota? W świecie, który pędzi ku globalizacji, gdzie w każdym zakątku globu pijemy tę samą kawę i oglądamy te same seriale, teatr amatorski jest bastionem autentyczności. To tutaj, na lokalnych deskach, dzieje się kultura u podstaw w najczystszej postaci.
Teatry ludowe to nie tylko odgrywanie ról. To potężne spoiwo społeczne. Kiedy sąsiad staje się reżyserem, a symboliczna córka piekarza główną aktorką, rośnie wspólnota. Ludzie wychodzą z domów, odrywają wzrok od smartfonów i zaczynają ze sobą tworzyć. To najlepsza szczepionka na samotność i atomizację społeczeństwa. Teatr amatorski uczy nas, że kultura to nie towar luksusowy importowany z wielkich miast, ale chleb powszedni, który możemy wypiec sami, we własnym piecu. To triumf kreatywności nad biernością, dowód na to, że prowincja to stan umysłu, a nie miejsce na mapie.
Wiedzą o tym w Kopańcu, wiedzą i w Świeradowie-Zdroju, bo i tam działają teatry amatorskie.

Wielopokoleniowa orkiestra dusz
Siłą wiejskiej izerskiej trupy jest jej wielopokoleniowość. Na scenie spotykają się trzy generacje – od najmłodszych, jak Maksymilian Szot, który z rozbrajającą szczerością przyznaje, że nigdy nic nie jest idealne, po doświadczonych życiowo aktorów-amatorów. Ta mieszanka energii, perspektyw i wrażliwości tworzy jakość, której nie podrobi żaden casting.
Całość dopełnia muzyka – brawa za wyczucie. Karolina Gawlik tłumaczy, że zrezygnowano z nowoczesnych przeszkadzajek na rzecz dźwięków bliskich ziemi i tradycji, ale w nowoczesnej interpretacji. To doskonała metafora całego przedsięwzięcia: szacunek do korzeni, ale z głową otwartą na współczesność.
Pieniądze, które budują
Nie można pominąć aspektu przyziemnego, choć kluczowego. Spektakl powstał dzięki grantowi z programu Moc Małych Społeczności. Bez 50 tysięcy złotych, które trafiło do Fundacji Harmonia Kultury i zostało wydane wzorcowo — mogłoby nie być tej radosci. Scenografia, sprzęt, a przede wszystkim – wynagrodzenie dla lokalnych rzemieślników za uszycie kostiumów — zostały sfinansowane właśnie dzięki tym funduszom. Tak właśnie działa mądra ekonomia kultury: grant nie tylko pozwala na realizację marzeń, ale napędza lokalny rynek.
Kierunek: Broadway (przez Europę)
Krzysztof Klimiuk z przymrużeniem oka zapowiada, że po podbiciu desek całej Polski i Europy, Wiejski Teatr Izerski spotka się z nami na Broadwayu. I wiecie co? Śmiejmy się, ale trzymajmy kciuki. Bo Opowieść pierwsza w tytule sugeruje, że to dopiero początek sagi. A jeśli nowej grupie teatralnej się powiedzie 9a czemu miałoby nie?), to może wkrótce będzie z kim zrobić przegląd teatrów izerskich?
Tymczasem, zanim ekipa spakuje walizki do Nowego Jorku, zapraszamy do Artystycznej Galerii Izerskiej. Po premierowych spektaklach 29 i 30 listopada ’25 czekamy na kolejne. Niech żyje teatr, niech żyją Góry Izerskie!



















