Bezpieczeństwo nie w szafie, lecz w naszych rękach. Lokalne Grupy Działania budują Sieć Odporności Obywatelskiej
Wojna za wschodnią granicą, pandemia i coraz gwałtowniejsze katastrofy naturalne obnażyły kruchość naszego poczucia bezpieczeństwa. W odpowiedzi na te wyzwania, Lokalne Grupy Działania z czterech województw – dolnośląskiego, lubuskiego, wielkopolskiego i zachodniopomorskiego – nie czekają na odgórne dyrektywy. W ramach inicjatywy Sieć Odporności Obywatelskiej na Kryzysy organizują cykl szkoleń i debat, udowadniając, że prawdziwa obrona cywilna zaczyna się od sąsiedzkiej solidarności. Najmocniejszym przesłaniem płynącym z tych spotkań jest konieczność zmiany mentalnej: musimy skończyć z narodową tradycją pospolitego ruszenia dopiero w obliczu tragedii, a zacząć systemową naukę przetrwania w czasie pokoju.
Lęk przed kryzysem żywnościowym, energetycznym czy bezpośrednim konfliktem zbrojnym przestał być domeną teoretyków, a stał się codziennością polskich rodzin. To właśnie ten niepokój stał się katalizatorem dla bezprecedensowej współpracy międzyregionalnej. Dolnośląska Sieć Partnerstw LGD (LGD Partnerstwo Ducha Gór), Wielkopolska Sieć LGD, Federacja LGD Pomorza Zachodniego oraz Lubuska Sieć LGD połączyły siły, by zrealizować projekt finansowany m. in. z programu Moc Małych Społeczności. Cel jest ambitny: znalezienie efektywnych sposobów zaangażowania lokalnych społeczności do wzajemnego wspierania się, zanim nadejdzie najgorsze.
Od reaktywności do proaktywności
Polska specyfika radzenia sobie z kryzysami od lat opiera się na zrywach serca. Potrafimy się fantastycznie zjednoczyć, gdy trzeba ratować dobytek powodzian czy przyjąć uchodźców z Ukrainy. Inicjatorzy programu Sieć Odporności Obywatelskiej stawiają jednak trudne, ale konieczne pytanie: czy jedynym spoiwem Polaków musi być nieszczęście?
Ideą projektu jest budowanie odporności społecznej (social resilience) na zimno, bez presji nadchodzącego kataklizmu. To zmiana paradygmatu – od czekania na pomoc państwa do wzięcia odpowiedzialności za siebie, rodzinę i sąsiadów. Jak zauważają organizatorzy, społeczeństwo obywatelskie to nie tylko wybory i podatki, ale przede wszystkim umiejętność współpracy w warunkach ekstremalnych.
Iluzja 3 procent
Jednym z najmocniejszych argumentów padających podczas debat w ramach projektu – takich jak niedawne spotkanie w Pałacu Sobieszów czy wcześniejsze warsztaty w Przelewicach i Dychowie – jest brutalna matematyka bezpieczeństwa. Często żyjemy w przekonaniu, że w razie zagrożenia ktoś nas uratuje: wojsko, policja, straż pożarna, marines… Rzeczywistość tymczasem jest inna.
„Musimy uświadomić nasze społeczeństwo, że służby mundurowe w naszym kraju to niecałe 3 procent społeczeństwa. Czyli 97 procent z naszego społeczeństwa w tej chwili nie jest przygotowanych na sytuacje kryzysowe”, alarmuje ekspert związany z działaniem, Mirosław Kisły.
Te słowa dobitnie obrazują skalę wyzwania. W momencie pełnoskalowego konfliktu lub rozległej katastrofy, służby zostaną skierowane do kluczowych zadań operacyjnych lub na linię frontu. Cywile – czyli przytłaczająca większość narodu – przez pierwsze dni, a może i tygodnie, będą zdani wyłącznie na siebie. To nie tylko kwestia braku prądu czy żywności, ale także konieczność radzenia sobie z szabrownikami i zapewnienia fizycznego bezpieczeństwa najbliższym.
Bezpieczeństwo wyciągnięte z szafy
Samorządowcy biorący udział w projekcie biją się w piersi. Przez lata, uśpieni długim okresem pokoju i względnej stabilizacji, traktowali obronę cywilną jako relikt przeszłości.
„Przez wiele lat jako samorządy żyliśmy w takim komforcie: jest bezpiecznie i to bezpieczeństwo gdzieś tam na drugi plan, do szafy było zepchnięte. I niestety cały ten system kadrowo-sprzętowo-logistyczny no musimy teraz odbudować”, przyznaje Ewa Gąsior-Nawój, Starosta Powiatu Pyrzyckiego.
System ten jest dziś często niefunkcjonalny, nieaktualny i nieodpowiadający realiom nowoczesnej wojny hybrydowej czy cyberzagrożeń. Dlatego inicjatywa LGD działa dwutorowo. Podczas gdy rząd i samorządy mozolnie pracują nad nowymi procedurami i ustawą o ochronie ludności, obywatele działają oddolnie. Metoda RLKS (Rozwój Lokalny Kierowany przez Społeczność) sprawdza się tu idealnie – to mieszkańcy najlepiej wiedzą, jakie są ich lokalne zasoby i deficyty.
Cyberbezpieczeństwo i kałasznikow
Zakres szkoleń w ramach Sieci jest szeroki i dostosowany do wymogów XXI wieku. Z jednej strony, uczestnicy uczą się obsługi broni i taktyki obronnej, co wciąż budzi emocje, ale staje się koniecznością. Z drugiej strony, w Dychowie kładziono nacisk na cyberbezpieczeństwo i walkę z dezinformacją – bo współczesna wojna toczy się w takim samym stopniu w okopach, co w naszych smartfonach. Program BĄDŹMY BEZPIECZNI obejmuje także pierwszą pomoc, tworzenie zapasów, a nawet budowanie niezależności energetycznej poprzez spółdzielnie, co jest kluczowe w przypadku blackoutów.
Sieć Odporności Obywatelskiej na Kryzysy to dowód na to, że Polacy nie chcą być biernymi ofiarami geopolitycznych przetasowań. To sygnał, że dojrzewamy do myśli, iż bezpieczeństwo to nie usługa, którą dostarcza państwo, ale wspólny obowiązek, który musimy wypracować sami – najlepiej zanim zawyją syreny.



















