Redakcyjna kawa #85

, , , ,

Poranna redakcyjna kawa

Hallo, hallo tu Londyn! Czy mnie słychać?!

W związku ze zmianami zachodzącymi w naszym kraju z dykty i moim lichym układem nerwowym, doktór zalecił mnie odpoczynek. Wyjedź, odetchnij-powiedział, pospaceruj zobaczysz-wrócisz jak nowy! A, że w „Lądku” mieszka rodzina i lubię to miasto, więc jestem.

Ale nim przybyłem do stolicy Zjednoczone Królestwa, a właściwie do St.Albans musiałem odbyć lot samolotem, co nie było łatwe, bo panicznie boję się latać tym środkiem komunikacji, więc już kilka dni wcześniej dla uspokojenia nerwów w internecie zacząłem oglądać wszystkie wypadki lotnicze, więc już 3 dni wcześniej mój żołądek zamienił się w kamień.
Na lotnisku okazało się, że lot opóźniony jest o godzinę, szybki buszowanie w internecie, co mogło być przyczyną takiej sytuacji, bałem się, że przy okazji wyłączania sygnału TVP, ktoś przez przypadek mógł wyłączyć radary lub inne transpordery, ale okazało się, że mogło to być spowodowane silnymi wiatrami. Jak wiadomo, z mitologii wiatry są boskiego pochodzenia, a taki bóg, a właściwie bogowie to cholera wie, jakie mogli mieć zamiary wobec pasażerów lotu Wrocław-Luton?

Po lotnisku snułem się jak cień i na pewno nikt z oczekujących na odloty nie zauważył, paniki i katastroficznych wizji w moich oczach. Godziny mijały i w końcu na miękkich nogach kierowałem się ku przeznaczeniu, patrzyłem na ludzi wsiadających do samochodu ze skrzydłami.
Na pokładzie obserwuję pasażerów i pasażerki, oczyma wyobraźni widzę ich spadające ciała, po tym jak samolot złamał się w pół, ewentualnie zmielone z ziemią, po zderzeniu z lądem.
Moje wizje brutalnie przerwała obsługa, która tradycyjnie zademonstrowała jak użyć kamizelkę i maski tlenowe w razie, gdyby poszło coś nie tak podczas lotu. Po chwili odezwał się kapitan latającej maszyny, który oznajmił, że lot potrwa nieco dłużej, za co przeprosił zajęte pasami towarzystwo.

I tak 2 godziny i 15 minut przeżyłem w oczekiwaniu, aż coś się niepokojącego wydarzy, jak np. Zasłabnięcie pilotów. Jednak nic takiego nie miało miejsca, czego potwierdzeniem jest poranna redakcyjna kawa. Dziś zwiedzanie między innymi British Muzeum, ale o tym jutro.

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest
Pocket
WhatsApp

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *