Redakcyjna kawa #83

Poranna redakcyjna kawa

Dziś znów będzie długo, ale temat jest ważny i dotyczyć będzie Ukrainy. Wiem, że niektórzy są już zmęczeni tym tematem, ale uważam, że powinno się go poruszać, bo poczuliśmy się zbyt bezpieczni innym powodem, by nadal mówić o wojnie w Ukrainie, jest wyciąganie wniosków co do przyszłości Polski.

Ten tekst miałem napisać 2 miesiące temu, ale zawsze coś. Pytanie, które chcę zadać brzmi: czy Ukrainę w chwili obecnej stać na prowadzenie wojny pełnoskalowej? Brzmi ono drastycznie i boleśnie szczególnie dla moich ukraińskich przyjaciół, ale pytanie to coraz częściej pojawia się w samej Ukrainie. Do jego zadania determinuje kilka czynników jak zdrada zachodu. Niestety z nieznanych dla mnie powodów decydenci traktują naród ukraiński jak mięso armatnie, a tyle było śmiechów i drwin z moskalików, którzy w podobny sposób traktowali i traktują swoich.
Obecne masowe łapanki na mężczyzn w Ukrainie, by po kilkudniowym przeszkoleniu wysłać ich np. pod Awdijewkę i rodzący się pomysł obowiązkowego wcielania kobiet do armii budzi po prostu przerażanie, zresztą to, co piszę w porannych kawach, nawet w sposób krytyczny o sytuacji w tym kraju poruszają sami Ukraińcy. Na spokojnie z „zimną głową” przyjrzyjmy się statystykom.

Według ostatnich danych rządu ukraińskiego opublikowanych między innymi w UkrInfo Ukraina liczy 37 milionów mieszkańców (w 1991 roku 51 milionów) z czego 21 mln to kobiety, a ponad 17 mln mężczyźni. W wieku wczesnoprodukcyjnym, czyli od 15 do 24 lat jest to ponad 3,5 mln, główny wiek produkcyjny od 25 do 54 lat to ponad 16 mln, do tego trzeba dodać ponad 5 mln Ukraińców w dojrzałym wieku produkcyjnym, czyli 55-64 lat. Ponad 6 mln to osoby w wieku 65 lat i starsze, tak obecnie według danych rządowych wygląda sytuacja w kraju dwukrotnie większym niż Polska i w znacznym stopniu zniszczonym. Do obrony i odbudowy pozostaje ponad 20 mln ludności. Przypomnę tylko, że są to dane rządowe, więc nie będzie przesadą jeśli podzieli się je przez dwa. Ale żeby nie było tak pięknie, do tych danych musimy dołączyć dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy rannych i straumatyzowanych żołnierzy i mieszkańców nienadających się do życia w społeczeństwie, a co dopiero do obrony i odbudowy kraju.

Można zgodzić się lub nie z moimi domysłami, ale dane WHO są jeszcze bardziej szokujące według Światowej Organizacji Zdrowia z grudnia 2022 roku, aż ¼ mieszkańców Ukrainy zagrożona jest zaburzeniami psychicznymi z powodu konfliktu. Nasuwa się więc pytanie, kim „cywilizowany” prezydent Zełenski chce odbudować kraj i bronić go w przyszłych latach? Biorąc też pod uwagę, że po stronie rosyjskiej ginie raczej niewiele znacząca siła żywa, to po stronie ukraińskiej w większości ginie wartościowa tkanka tego narodu. Coraz bardziej w narodzie ukraińskim rodzi się pytanie, nad celowością prowadzenia dalszej wojny.

Niestety niewiele osób pochyla się nad problemem demograficznym, z jakim niechybnie zetknie się Ukraina, poza granicami kraju po 24 lutego 2022 roku przebywa około 5/6 mln w większości, to kobiety i dzieci, które nie ma się co łudzić, w większości nie powrócą do ojczyzny i będą rodzić dzieci poza Ukrainą, trzeba wspomnieć o innym dramacie, a mianowicie kilkunastu tysiącach według oficjalnych danych rządowych, po nieoficjalne kilkaset tysięcy dzieci uprowadzonych przez Rosjan z terenów okupowanych, mówiąc wprost wziętych w jasyr.

Ponawiam więc pytanie, czy warto doprowadzać do ludobójstwa narodu za cenę amerykańskich błyskotek i kapryśnych obietnic zachodu? Wszak bitwa jest przegrana, ale nie wojna? Koniec Ukrainy, to początek końca Europy.

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest
Pocket
WhatsApp

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *