Poranna redakcyjna kawa
Będzie długo, namiętnie i wiatrakowo, proponuje termos z kawą i kanapki 🙂
Od ponad roku Polki i Polacy czekali na unijne pieniądze mające zasilić Krajowy Plan Odbudowy (KPO) ich brak spędzał sen z powiek gospodyniom domowym, kierowcom, nauczycielom, sprzedawcom, przedsiębiorcom i komu tam jeszcze? I nagle media uprzejmie doniosły, że unijni bogowie zrzucili mannę w postaci 5 miliardów euro.
Niemal cały kraj ogarnęła ekstaza, zabrakło mi w tym wszystkim szkolnych apeli i zakładowych masówek, podczas których pod portretami brukselskich bóstw składano, by kwiaty okrapiane łzami wdzięczności.
W przypływie bezgranicznego szczęścia z serca Pani poseł Możdżanowskiej wyrwało się, że „piątala” dostaniemy bez względu, na to, czy Polska spełni jakiekolwiek kamienie milowe, czy nie!
O co chodzi z tymi kamieniami milowymi? Bo o siedmiomilowych butach co nieco słyszeliśmy. Tak naprawdę, to chodzi o dziesiątki, jeśli nie o setki reform i inwestycji, jakie Polska musi popełnić, by dostać upragnione ojro, a mówimy tu o reformie sądownictwa, z którym jak się okazało, chyba nie jest tak źle, skoro dostaliśmy zaskórniaki?
Kamieniami milowymi są również kwestie związane z ochroną klimatu poprzez zakup paneli fotowoltaicznych i kolektorów słonecznych, farm wiatrowych postawionych na Bałtyku, inteligentnej sieci energetycznej, technologii wodorowych.
Jak wiemy, dobry klimat nie jest zły, ale tu chyba bardziej chodzi o wydojenie nas z przyznanych nam ojro na bankrutujący rynek morskich farm wiatrowych (The Japan Time).
Dlaczego tak uważam? Bo pod koniec października firma Siemens Energy poprosiła rząd Niemiec o wsparcie finansowe, gdyż obecny rok podatkowy zamykają stratą uwaga 4,5 miliarda euro. Domyślam się, że w głowach niemieckich i unijnych urzędników, nie tylko zapaliły się czerwone żarówki, ale całe ulice czerwonych latarń zastanawiając się, jak pomóc Simensowi? Przypuszczam, że wtedy mógł zrodzić się w ich jajogłowych mózgach pomysł , że to Polska przekaże ojro Siemensowi. Unijni bogowie, wyciągnęli z zamrażarki 5 miliardów euro i przekazali je Polsce, dodając „Macie tu poloki „piątkę” cztery pięćdziesiąt dajcie Simensowi, reszta jest dla was.
Tak szczerze mówiąc, to Siemens zamienił się w jeden wielki szpital, bo okazało się, że poważnie zachorowała również spółka zależna, Siemens Gamesa produkująca turbiny wiatrowe o czym uprzejmie doniósł The New York Times w opublikowanym artykule 26 października: „Ta niegdyś niezależna jednostka napotkała poważne problemy z jakością sprzętu, w tym masywnych łopat. Te problemy doprowadziły do ogromnych prognozowanych kosztów napraw, które mogą trwać latami”.
Dodam tylko, że w kwietniu PGE wybrało turbiny tej firmy, które mają produkować energię na Bałtyku Jaki rak toczy Simensa, trudno powiedzieć, bo nie zaglądałem dokładnie w kartę chorobową pacjenta, ale musi być kiepsko, bo nagle do Sejmu na białym koniu wjechała nowelizacja ustawy wiatrakowej autorstwa Klubu Parlamentarnego KO. Poprawki dają wiele możliwości pod budowę farm wiatrowych. Ciekawą analizę proponowanych zmian opublikowała Fundacja Basta:
„Projekt wprowadza zupełnie nowe zasady lokalizowania farm wiatrowych, w tym możliwość lokalizowania farm wiatrowych na podstawie „uchwały wiatrakowej” (przepisy podobne jak w niesławnej ustawie „lex deweloper”), a więc wbrew zapisom obowiązujących miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Zmniejsza też istotnie wymagane odległości do zabudowy mieszkaniowej (wiatraki od 300 m w przypadku zabudowy wielorodzinnej i od 400 m w przypadku zabudowy jednorodzinnej), a także od parków narodowych i rezerwatów przyrody (projekt zakłada możliwość lokalizacji elektrowni wiatrowych od tych obszarów w odległości 300 m, choć na str. 20 uzasadnienia mowa jest o 500 m).
Fundacja przestrzega także, że znowelizowane przepisy umożliwią wywłaszczania na żądanie inwestora:
„Co więcej projekt zakłada zmiany ustawie o gospodarce nieruchomościami, które umożliwią wywłaszczanie osób prywatnych w celu budowy elektrowni wiatrowych i innych inwestycji OZE, ponieważ po wejściu w życie projektu budowa inwestycji OZE będzie celem publicznym. To poważna ingerencja w prawo własności i prawa obywateli.
Konsekwencją uznania inwestycji OZE za inwestycje celu publicznego będzie także zwolnienie ich z wszelkich zakazów obowiązujących w parkach krajobrazowych i obszarach chronionego krajobrazu – tym samym m.in. farmy fotowoltaiczne będą mogły powstawać na tych obszarach, a organy ochrony przyrody nie będą mogły takich inwestycji powstrzymać.
Mimo tak poważnej zmiany ustawie o gospodarce nieruchomościami w uzasadnieniu projektu w żaden sposób tego uzasadniono i nie omówiono konsekwencji dla obywateli i dla przyrody. Czy posłowie, którzy się podpisali pod tym projektem wiedzą w ogóle, co podpisali? Wiedzą, co proponują?
Przypomnę, że równie mętnie sformułowane przepisy wprowadzono w znowelizowanym prawie geologicznym i górniczym, o czym informował portal Prawo.pl
Zgodnie z nowelą gminy będą zobowiązane do uwzględnienia decyzji ministra w dokumentach planistycznych bez możliwości odwołania się od niej do niezawisłego sądu. – A właściciele nieruchomości położonych na terenie złóż strategicznych nie będą mieli prawa do żadnego odszkodowania za spadek wartości działki czy ograniczenie prawa do korzystania z niej – ostrzega prawnik.
Niebezpieczne jest przede wszystkim to, że od takiej decyzji nie jest przewidziana droga odwoławcza.
Przypomnę jeszcze , że Polska czeka na odblokowanie 60 miliardów ojro przyznanych na KPO, pytanie jest, czy mamy jeszcze w razie czego coś przehandlować, by je dostać?