Poranna redakcyjna kawa
Matko bosko, co tu się stanęło? Można zapytać za legnickim klasykiem, a już wiem, rząd Niemiec ściągnął spodnie i pokazał Ukrainie dupę, zresztą nie pierwszy raz, bo do pierwszego aktu ekshibicjonistycznego niemieckich polityków doszło w pierwszych godzinach po ataku Rosji na naszego sąsiada, kiedy ukraiński ambasador w Berlinie Andrij Melnyk poprosił, o wsparcie w walce z Rosją wtedy to z rozbrajającą szczerością wielu niemieckich polityków pokazało mu, oby tylko pośladki, informując, że Ukrainy już nie ma i nie ma sensu jej pomagać. Później Niemcy nie kwapili się do nałożenia sankcji i odcięcia Moskwy od systemu SWIFT. Nie mówię już, o tych Leopardach co miały siać spustoszenie na froncie w ilości 170 sztuk, ale skończyło się na 14, które zresztą szybko trafiły do naprawy. Zapewne z miłości do Ukrainy i dbając o jej bezpieczeństwo, Berlin zablokował wysłanie rakiet Taurus, bo a nuż poleciałyby na rosyjskie terytorium. Ale co z tą dupą? Otóż gdy mamieni obietnicami pomocy na szeroką skalę Ukraińcy czekają na to i owo od Niemiec, według The Financial Times rząd niemiecki od początku roku wyeksportował do Izraela sprzęt i broń o wartości 300 milionów euro, w podskokach utworzono grupę roboczą biura zagranicznego, ministerstwa spraw gospodarczych i biura kontroli eksportu, której zadaniem jest przyspieszenie izraelskich wniosków o broń, a kanclerz Olaf Scholz powiedział Izraelowi, aby poprosił go o cokolwiek, a będzie mu dane.
Czy ktoś wie, co Berlin obiecał Polsce? Tak tylko pytam.