Poranna redakcyjna kawa
Po krótkotrwałym detoksie na Pogorii, od polityki tej wielkiej jak i pośledniejszego płazu, przyszedł czas na ponowne pływanie w mętnych wodach 13 demonów Pseudologoi. Gdy z uczniami „Żeroma” kierowałem się autobusem do Genui, Jelenia Góra jeszcze nie była oszpecona plakatami wyborczymi, po powrocie zobaczyłem, jak miasto zamieniło się w wielką galerię handlową z krzyczącymi hasłami zachwalającymi produkty. Tak naprawdę jestem w stanie zrozumieć, że jest wyjątkowy czas wyborów, każdy kandydat chce się zaprezentować, ale patrząc na zdjęcia osób startujących w konkursie „moja prawda, jest mojsza, niż twojsza”, widzę twarze, tak zmasakrowane programem graficznym, że gdyby nie pojawiające się przy nich nazwiska, to za cholerę bym nie rozpoznał, kto zacz i dotyczy to kandydatów ze wszystkich komitetów wyborczych.
Podczas gdy rozprawiamy o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętem Wielkiej Nocy, niemieccy politycy coraz bardziej dopominają się rewizji granicy z Polską. Ostatnimi czasy zrobiła to rosnąca w siłę we wschodnich landach Niemiec AFD, a teraz CSU, której obecnie najmilszym synem jest Olaf Scholz zwany kanclerzem. Partyjniacy z CSU dotąd nosząc czerwone kubraczki, postanowili zmienić kolor mundurków na brunatny i zapewne na jakimś spotkaniu w piwiarni wpadli na pomysł wyartykułowania swoich potrzeb życiowych poprzez plakat wyborczy i o ile grafika może sugerować wszystko, o tyle zapisana na nim teza brzmi jednoznacznie „Jedność Niemiec jest całkowita, ale jeszcze niecałkowita. Tym razem zajmiemy się tym”.
Ciekaw jestem, pod jakimi hasłami nasi zachodni sąsiedzi podejmą próby odzyskania terenów należących do Polski, czy będzie to Lebensraum, a może pod pojęciem uknutego przez ich idola Władimira Władimirowicza Putina denazyfikacji, defaszyzacji, a może będą uwalniać nasz kraj od narkomanów? Niestety to, co dzieje się teraz w Niemczech w kontekście próby odzyskania przez nie terenów „utraconych” w wyniku II Wojny Światowej i dalej Konferencji w Jałcie, jest kolejnym zwycięstwem Putina, który dał jasny przykład atakując Ukrainę, że chcącemu nie dzieje się krzywda, że cała ta europejska demokracja, to tylko pięknie brzmiący slogan, a w zderzeniu z totalitaryzmem, jest bezbronna jak dziecko. Jestem głęboko przekonany, że gdyby Bundeswehra dzisiaj zaatakowała Polskę pod różnymi pretekstami, zachód groźnie pokiwałby palcem w bucie, ostatecznie dając przyzwolenie na harce Niemców w Polsce. Wiem również czym by się zachód tłumaczył dając rodakom Olafa Scholza zielone światło do interwencji, że Niemcy to jednak wysokich lotów cywilizacja i takim burakom jak Polacy przyda się lekcja niemieckiego porządku i kultury. Jakiś czas temu pisałem o szczycie BRICS, pisałem wtedy, że jego efekty poznamy za kilka tygodni, no i mamy, rosyjski kapelmistrz po raz kolejny odegrał hymn państwowy Federacji Rosji na nosie zachodu, za pomocą strzelających fujarek Hamasu w Izraelu, bo tylko ślepy nie zauważy, że za atakami brygad al-Kassam stoją ruscy szachiści. Teraz trzeba czekać, na atak Chin na Tajwan. Drodzy Państwo, Panie i Panowie czasy pokoju dobiegają końca.