Poranna redakcyjna kawa
Alea iacta est machina poligraficzna została przestawiona na produkcję banerów, plakatów i ulotek wyborczych. Na nich w większości przypadków możemy zobaczyć kandydatów i kandydatki gustownie i schludnie ubranych, choć w wielu przypadkach pretendentom bardziej pasowałby gorset podtrzymujący kręgosłup nadwątlony wieloletnią działalnością samorządową i polityczną. Na wielu listach pojawiają się nazwiska “etatowych” radnych, do których przylgnęła nazwa dietetyków.
Z olbrzymim zaciekawieniem, czytam programy kandydatów i kandydatek, czasami z zaciekawieniem, ale najczęściej z zażenowaniem, mnóstwo ogólników i zwyczajnych głupot.
Pośród najczęstszych idei głoszonych przez pospolitych bajkopisarzy są pomysły niemieszczące się w realiach finansowych, organizacyjnych i prawnych samorządu określonego szczebla.
W dalszej lekturze chciejstwa widnieją hasła o inwestycjach, które nie mają nic wspólnego z wiedzą, o zasobach nieruchomości, ich statusie i realiach budżetowych. Najwięcej wywijania mózgiem jest w temacie związanym z turystyką, jej promocją i rozwojem, w skrócie można powiedzieć, że kandydaci i kandydatki, gdy nie mają racjonalnych pomysłów tworząc swoje programy, to piszą i mówią, o turystyce.
Zdaje się, że “chcący” nie zapoznali się z teorią Jensa Dunsa Szkota, według której „z dwóch zdań sprzecznych wynika każde inne zdanie”.
Drodzy wyborcy nie pytajcie kandydatów i kandydatki, co zrobią dla was, dla regionu, miasta, wsi, gminy i powiatu. Pytajcie, czy wiedzą, potrafią i będą mieli możliwości, żeby zrealizować swoje postulaty.
CDN…