
Karpacz to jedna z najbardziej znanych miejscowości na Dolnym Śląsku i w Sudetach. Niekwestionowana perła Karkonoszy. Do jego popularności z pewnością przyczyniło się położenie: u stóp najwyższej góry Karkonoszy, Śląska i Czech — Śnieżki.
Odkąd turystyka zaczęła się rozwijać, a nawet wcześniej, bo już w czasach, kiedy po prostu odważano się pielgrzymować przez góry w celach religijnych i handlowych, Śnieżka kusiła setki, a potem tysiące, dziś miliony chętnych by stanąć na jej wierzchołku.
Widoki niej samej i z jej szczytu są warte wysiłku.
Od strony północnej Karpacz jest po drodze na Śnieżkę, lecz sama góra nie jest jedyną atrakcją przyciągającą uwagę w administracyjnych granicach miasta. Turystów kuszą schroniska, np. Samotnia w pięknym Kotle Małego Stawu, kolejka linowa na Kopę, trasy narciarstwa zjazdowego Karpacz Ski Arena i inne przyrodnicze, muzealne i architektoniczne atrakcje.
Taką, o wielkim magnetyzmie atrakcją jest Kościół Górski Naszego Zbawiciela, powszechnie znany jako Kościół Wang (lub Świątynia Wang). Stoi w Karpaczu przy ul. Na Śnieżkę pod numerem 8. Otoczony niewielkim cmentarzem wartym spaceru, bowiem spoczywają na nim zacne postacie, choćby poeta Tadeusz Różewicz, kościół jest wielką osobliwością.
Architektonicznie — zupełnie odmienną od budownictwa sudeckiego, karkonoskiego czy śląskiego, niespotykaną w Środkowej Europie. Oryginalną w formie, ale też z ciekawą przeszłością. Skąd taki unikat w niewielkim, górskim Karpaczu?
Historia drewnianego kościółka w stylu norweskim jest bardzo ciekawa. Zaczyna się ok. 1200 roku, na odległej północy w okręgu Valdres w środkowej Norwegii (gdzieś po środku głowy psa Półwyspu Skandynawskiego), nad brzegiem jeziora Vangmjøse, ok. 190 km w linii prostej na północny zachód od stolicy państwa — Oslo.
Przez setki lat drewniany, słupowy kościół, po norwesku zwany stavkirke (stavkyrkje), służył mieszkańcom osady Vang. Był niewielkim kościółkiem, jakich setki stało w Norwegii. Ich charakterystyczna konstrukcja, wypracowana przez miejscowych cieśli, dzisiaj podziwiana jest nie tylko przez turystów, ale też przez specjalistów od drewnianych budowli z całego świata.
Co w niej niezwykłego? Przede wszystkim oryginalna, znana praktycznie tylko w Norwegii konstrukcja słupowa. Powszechnie nazywa się te kościoły stavkirke, od norweskiego słowa stav – pol. klepka (choć to tłumaczenie jest mylące, bowiem właściwsze byłoby słup). Dlatego też w przekładach na polski używa się czasem określenia kościoły klepkowe, lecz znawcy tematu sugerują, że lepszym określeniem byłoby kościoły słupowe, ewentualnie słupowo-klepkowe.
Większość kościołów o tej konstrukcji, których aktualnie jest w Norwegii zaledwie 28, zbudowano w l. 1150–1350. Było ich ok. tysiąca (niektórzy badacze twierdzą, że nawet 2 tys.) i modliła się w nich większość mieszkańców norweskich wsi. W elementach zdobiących stavkirke pobrzmiewają motywy, które kojarzymy ze sztuką wikingów. Niektórzy nawet dostrzegają te same ornamenty zdobiące słynne wikingskie drakkary — smocze łodzie, którymi wikingowie wyprawiali się na łupiestwo.
Czasem kościoły norweskie z tamtej epoki bywają zdobione głowami nordyckich lwów. Wspólną cechą tych świątyń jest też bogata ornamentyka portali — są monumentalne i przedstawiają walczące smoki, z motywami roślinnymi i wężowymi.
Jedni historycy sztuki dopatrują się w tym symboliki magicznej do odpędzania zła i doskonałe połączenie pogańskiej ikonografii z chrześcijańską interpretacją. Drudzy twierdzą, że to tylko wyraz intencji fundatora, a motywy roślinne to winorośl, która ma symbolikę chrześcijańską. Jakiego by nie miały pochodzenia — wywierają duże wrażenie, bo misterna snycerka sprzed 700-800 lat, z północnych krańców Europy, wykształciła się najprawdopodobniej tamże, na miejscu.
Stavkirke, jako kościoły wiejskie, w słabo zaludnionej Norwegii, zazwyczaj były niewielkich rozmiarów. Z czasem bywały rozbudowywane, a niekiedy w całości, przeważnie po rozpadzie pierwotnych, zastępowane nowymi, większymi, opartymi już na innych wzorach architektonicznych. Taki też los podzielił kościół z miejscowości Vang w okręgu Valdres.
Podupadający już w drugiej kwarcie XIX stulecia kościółek, mieszkańcy Vang znad jeziora Vangsmjøse postanowili zastąpić większym, aby pomieścił parafian. Stara świątynia miała być rozebrana. Sprzeciwiał się temu norweski malarz Johan Chrystian Dahl, inicjator zawiązania Towarzystwa Opieki nad Norweskimi Zabytkami, zafascynowany kościołami słupowymi autor książki im poświęconej, wydanej po niemiecku (malarz przez wiele lat mieszkał i pracował w Dreźnie): „Zabytki wysoko rozwiniętej architektury drewnianej z najwcześniejszych wieków w krajobrazach Norwegii (1836–37)”. Przekonywał mieszkańców Vangu, aby zmodernizowali istniejący, jego zdaniem niezwykle wartościowy, bo zabytkowy kościółek. Gmina jednak go nie posłuchała, zbudowała nowy kościół w 1840 tuż obok starego.
Artysta jednak nie zamierzał się poddać. Namawiał majętnych, wpływowych ludzi w Norwegii, aby zakupili kościół i postawili go w innym miejscu. Niestety mimo kilku pomysłów, w tym przeniesienia go do stolicy, uczynienia zeń kościółka-muzeum albo uświetnienia nim pałacowego parku, stavkirke z Vang czekała rozbiórka. Wówczas J. Ch. Dahl wykonał desperacki krok. Uprosił miejscowego pastora by ogłosił licytację, którą wygrał i sam zakupił kościółek. Ściągnął sobie jednak na głowę poważny problem, bowiem transakcja obligowała artystę do usunięcia budowli i uprzątnięcia terenu w ciągu niespełna roku. Malarz nie miał co począć z nabytkiem.
Na ratunek przyszedł pruski król Fryderyk Wilhelm IV, z którym Dahl utrzymywał znajomość. Po listownych negocjacjach, w marcu 1841 roku Jego Królewska Mość wyraził gotowość przejęcia kościoła i sfinansowania jego przeniesienia oraz odbudowy w Poczdamie, jako ozdoby parku otaczającego pałac królewski.
Dzięki translokacji została przeprowadzona solidna inwentaryzacja kościółka. Podczas demontażu elementy zostały opisane oraz wyrysowywane, aby następnie można było je poskładać w docelowym miejscu. Zajął się tym młody niemiecki architekt Franz Wilhelm Schiertz. Pracował już wcześniej z Dahlem, gdy ten pisał swą książkę o stavkirke. Schiertz wykonał pionierskie opracowanie dokumentacji i planu przeniesienia kościoła z Vang do Poczdamu. Jego rysunki i inwentarz do dziś są najważniejszymi źródłami wiedzy o tym, jak pierwotnie wyglądał kościół klepkowy z Vang. Nie wszystko, z czego składała się konstrukcja świątyni zostało oznakowane i spakowane do przewiezienia. Poza wyposażeniem, nie trafiły do Niemiec okna, elewacja, poszycia dachowe — choć krokwie przewieziono, ale raczej jako wzór do rekonstrukcji.
Mimo, że transport zimowy na saniach byłby łatwiejszy — zdecydowano się na wozy kołowe. Pierwszym etapem było przewiezienie kościoła we wrześniu do miejscowości Lærdalsøyri. Tam jego elementy przeładowano na pokład galery „Haabet”, która wypłynęła z Sogndal w dwumiesięczną, bo przerywaną sztormami, podróż morską do Szczecina. W porcie znów przeładowano je, tym razem na barkę rzeczną do Berlina. Cały ładunek przeczekał zimę na dziedzińcu „Starego Muzeum”.
Pod wpływem swej przyjaciółki Fryderyk Wilhelm IV zrezygnował z odbudowy kościoła w Poczdamie. Fryderyka von Reden, wdowa po Fryderyku von Reden — królewskim ministrze górnictwa, filantropka i opiekunka miejscowej ludności z Bukowca i Kotliny Jeleniogórskiej, przekonała króla, by przekazał świątynię dla protestantów z Brückenberg koło Krummhübel (pol. Karpacz Górny), Wilczej Poręby i Borowic. Wciąż pozbawiony własnej świątyni zbór musiał korzystać na nabożeństw w Miłkowie lub Kowarach.
Pruski monarcha oczywiście uległ damie. Jako, że hrabina Fryderyka była osobą wpływową, uprosiła hrabiego Christiana Leopolda von Schaffgotscha — właściciela terenu w Karpaczu Górnym, aby podarował spłachetek ziemi pod kościół. Dokładną lokalizację wyznaczył ówczesny zarządca dóbr hrabiowskich, wyliczając najkrótsze czasy dojścia z poszczególnych miejscowości.
Latem 1842 dokonano kolejnej operacji transportowej. Wcale nie była prostsza od tej z Norwegii. Elementy konstrukcji załadowano ponownie na barkę rzeczną i wysłano przez kanał Sprewa-Odra i Odrą do Malczyc k. Wrocławia. Stamtąd — znów wozami konnymi do Karpacza Górnego. Niektóre elementy ważyły nawet 200 kg i mierzyły 9 metrów długości. Nie był więc to transport łatwy. W toku tak dalekiej podróży wiele części uległo zniszczeniu lub zagubieniu. Nigdy nie odnaleziono np. zdobionego sklepienia kolebkowego z chóru. Prawdopodobnie pozostało w Berlinie… Tłumaczono to zbyt katolickim charakterem dekoracji dla kościoła luterańskiego.
F. W. Schiertz oszacował, że w Karkonosze dotarła 1/15 oryginalnej budowli.
Odbudowa kościoła rozpoczęła się położeniem kamienia węgielnego 2 sierpnia 1842 roku przez samego króla Fryderyka Wilhelma. Budowniczy Hamann, miał trudne zadanie, bowiem nie znał tej, ani żadnej innej konstrukcji stavkirke. Mimo przesłanych rysunków, większości elementów nie użyto do rekonstrukcji. Wykorzystano jedynie główny szkielet ze słupami, część deskowania i belek oraz misternie rzeźbione portale. Cała nawa główna i poszycie dachu zostały wykonane od nowa. Kościół zyskał też absydę z barokową kopułą. Wycięto zupełnie nowe otwory okienne. Portale zostały zwrócone reliefem do wewnątrz (rozwiązanie nieznane w Norwegii). Wszystkie charakterystyczne krokwie zastąpiono nowymi. Bryłę kościoła powiększono i dodano wiele innych elementów, m. in.: sygnaturkę i krużganki. W sąsiedztwie zbudowano też kamienną dzwonnicę, mającą chronić drewnianą budowlę przed porywistymi wiatrami. Obiekty połączono drewnianym, przeszklonym łącznikiem.
Po dwóch latach, praktycznie budowy nowego kościółka na podstawie norweskiego stavkirke, w dniu urodzin króla — 15 października 1843 roku, wzniesiono iglicę z symbolicznym rokiem 1200 (choć nie wiadomo, kiedy kościół w Vangu dokładnie powstał). Uroczyste otwarcie 27 lipca 1844 roku zaszczycił holenderski książę Fryderyk. Całość przedsięwzięcia kosztowała około 23 tys. talarów, zaś hojny Fryderyk Wilhelm IV podarował hrabinie von Reden 40 tys., więc nadwyżkę przeznaczyła na cele charytatywne.
Inicjator całej akcji ratowania kościółka Vang tak ją podsumował:
„Miło, że król Prus zainteresował się takimi rzeczami. Zamiast zachować jedynie podstawowe elementy rzeźbiarskie, rzeźby na drzwiach, kapitele kolumn, malowidła itp., zbudowano ponownie dość podobny kościół”.
Kościół w Karpaczu Górnym nie został wpisany na oficjalną listę norweskich stavkirke. Zbyt bowiem odbiega od kanonu uznanego przez specjalistów. Niektórzy nawet kwestionują, czy wciąż można go nazywać kościołem klepkowym (słupowym).
Wciąż jednak jest niezwykłą, jedyną w swoim rodzaju budowlą sakralną, która cieszy oko tysięcy turystów rocznie, służy wiernym, a zarazem jest świetnym poligonem dla konserwatorów. Duże prace konserwatorskie przeszedł w l. 1963-65, kiedy zastąpiono m. in. łupkowe poszycie dachu gontem, bardziej pasującym do stylu norweskiego.
Kościół Wang (wedle pisowni zmienionej jeszcze przez Niemców) jest dzisiaj wdzięcznym obiektem milionów zdjęć, filmów, pocztówek. Wraz z innymi obiektami w okolicach Jeleniej Góry, np. Pawilonem Norweskim w cieplickim Parku Norweskim, czy resortem wypoczynkowym Norweska Dolina w Szklarskiej Porębie, jest dowodem na przenikanie norweskiej architektury i kultury w Zachodnie Sudety.
Aktualne informacje o udostępnianiu dla zwiedzających — godziny otwarcia, ceny wejścia, zniżki oraz komunikaty — znaleźć najlepiej w serwisie Parafii Ewangelicko-Augsburskiej Wang w Karpaczu.
Kamery w Karpaczu umożliwiają podgląd na żywo uczęszczanych miejsc w mieście, warunków atmosferycznych, zaśnieżenia, opadów, ruchu drogowego, ale też pięknych karkonoskich krajobrazów.
Polecamy także inne kamery Zachodnia TV online w regionie: od Lubania, poprzez Świeradów-Zdrój, Jelenią Górę, Karpacz, aż po Kłodzko.
Kamery online wysokiej rozdzielczości to świetny kanał informacji nie tylko wizerunkowej, ale też przekazujący prognozę pogody, informacje bieżące w formie tekstowej, w tym także zapowiedzi, a także zdjęcia wstecz. Kamery takie mają więc także walor podnoszący bezpieczeństwo.
Widok z kamery dzięki uprzejmości Parafii Ewangelicko-Augsburskiej Wang.
(al)