Poranna redakcyjna kawa
Miałem sen, otóż śniły mi się drony. Szedłem ulicą Bankowa, nagle nadleciał dron – zatrzymał się przede mną i obserwował mnie, ja w prawo, on w prawo, ja w lewo on w lewo. Zacząłem czymś machać, żeby go strącić i udało się, ale ni stąd, ni zowąd pojawiło się kilkanaście małych dronów przypominających owady. Te france były najgorsze, bo okazały się odporne na moje uderzenie, były tak podobne do ważki i świerszcza, że nie wiedziałem do końca, czy dobrze robię, starając się je unieszkodliwić, ale miały jedną charakterystyczną cechę, świecące na czerwono oczy i gdy walka rozgorzała na dobre, nagle znalazłem się w domu mojego dziadka w Rybnicy. W małym pokoju z nisko zawieszonym sufitem, na którym znajdowały się belki. Widzę dwóch jegomości, jeden, był starszy, a drugi młodszy, obaj ubrani na roboczo. Jeden z nich oglądał drona – usiadłem w fotelu i przyglądam się im, ten młodszy gamoń próbował włączyć urządzenie i w końcu udało mu się, dron wystartował w górę i uderzył w sufit, łamiąc przy tym śmigła, koniec snu.
Kończy się też sen zakończenia wojny na zasadach Ukrainy. Z objęć Morfeusza Ukraińców wyrwał felieton Richarda Haassa i Charlesa Kupchana w Foreign Affairs pod jakże wymownym tytułem: „Przedefiniowanie sukcesu na Ukrainie” pisząc: „Taka ponowna ocena ujawnia niewygodną prawdę: mianowicie, że Ukraina i Zachód znajdują się na niezrównoważonej trajektorii, charakteryzującej się rażącym niedopasowaniem celów i dostępnych środków. Cele wojny w Kijowie – wydalenie sił rosyjskich z ziemi ukraińskiej i pełne przywrócenie jej integralności terytorialnej, w tym Krymu – pozostają prawnie i politycznie niepodważalne. Ale strategicznie są poza zasięgiem, z pewnością na najbliższą przyszłość i całkiem możliwe, że nie”. Panowie w dalszym tekście smażą dyrdymały o udzielaniu dalszej pomocy walczącym ukraińskim żołnierzom, piszę dyrdymały, bo pomoc niesiona do tej pory przez „zachód” kojarzona jest raczej z pocałunkiem Judasza, od początku wojny sprzęt, broń i amunicja dostarczana jest metodą kropelkową. To powoduje, że nigdy podczas tej wojny nie było prawdziwej kontrofensywy armii ukraińskiej, bo i niby czym mieliby je przeprowadzić, obietnicami się nie da.
Ale wróćmy do felietonu panów Haassa i Kupchana, którzy w szczerości niemającej granic piszą dalej: „Waszyngton musi przejąć inicjatywę w rozpoczęciu konsultacji z Ukrainą i zachodnimi sojusznikami, mających na celu przekonanie Kijowa do zaoferowania zawieszenia broni, jednocześnie przestawiając się od strategii ofensywnej na obronną. Zachód nie powinien naciskać na Ukrainę, aby zrezygnowała z odbudowy granic z 1991 roku lub pociągania Rosji do odpowiedzialności za śmierć i zniszczenie, które spowodowała jej inwazja. Jednak musi dążyć do przekonania Ukraińców, że muszą przyjąć nową strategię, aby dążyć do tych celów”.
Oczywiście tekst napisany przez obu panów można by było włożyć między bajki, gdyby nie jedno ale, otóż i Pan Haass i pan Kupchan w kwietniu 2023 roku za wiedzą administracji Joe Bidena spotkali się w Moskwie z ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem, by przedyskutować warunki zakończenia wojny. Przypomnę tylko, że jakiś czas temu w amerykańskiej edycji Newsweek ukazał się artykuł mówiący o tym, że na 3 miesiące przed agresją Rosji na Ukrainę odbyło się podobne spotkanie na szczeblu CIA i FSB, podczas którego miano ustalić przebieg wojny oraz jak i kiedy się zakończy.