Z Jeleniej Góry do Włoch: Kasia Stefanowicz opowiada o przeprowadzce i życiu za granicą

Młode małżeństwo z Jeleniej Góry kupiło dom we Włoszech nie widząc go wcześniej na oczy. Zamieszkali w nim i wiodą spokojne życie w małej, urokliwej wiosce. O przeprowadzce, nauce języka, działalności w internecie i swoich pasjach opowiedziała nam Kasia Stefanowicz.

Kiedy wyjechaliście z rodzinnego domu i co wpłynęło na tę decyzję?

Wyjechaliśmy stosunkowo niedawno, bo dom we Włoszech kupiliśmy w maju 2023 r. W czerwcu przyjechaliśmy tam po raz pierwszy na dziesięć dni, żeby zobaczyć, co tak naprawdę kupiliśmy, bo oprócz domu nigdy wcześniej nie byliśmy w tej okolicy. Po przyjeździe stwierdziliśmy, że dom nie jest w takim złym stanie, także w ciągu tych 10 dni doprowadziliśmy go do ładu. Pomalowaliśmy ściany i wstawiliśmy meble. Już od sierpnia (z małą przerwą na przyjazd do Polski) jesteśmy tutaj na stałe. Na decyzję o wyprowadzce wpłynęła chęć zmiany i doświadczenia czegoś, o czym zawsze się marzyło. Wszystko to było w planach, a nigdy do realizacji nie doszło. I prawda jest taka, że życie w Polsce odbiega od życia we Włoszech… Mówię oczywiście ze swojej perspektywy. Według mnie w Polsce panuje ciągły pęd i pogoń za lepszym życiem. Kiedy lądujesz we Włoszech, nagle okazuje się, że życie tutaj jest dużo prostsze i jest po prostu spokojniej. Na naszą decyzję wpłynęła jeszcze jedna bardzo istotna rzecz, a mianowicie ilość dni słonecznych w ciągu roku!

Jak wygląda wioska i okolica, w której mieszkacie?

Jest tu około dwudziestu domków. W ciągu roku nic tak naprawdę się nie dzieje. Mamy kilku sąsiadów, ale są to starsze osoby. Zaledwie jedno małżeństwo jest w wieku czterdziestu lat. Tutaj życie tak naprawdę zaczyna się w sierpniu, kiedy to mieszkańcy Rzymu przyjeżdżają tu na miesięczny urlop. Wioska położona jest w okolicach Rieti, czyli w centrum Włoch.

Wyjeżdżając za granicę znałaś język włoski?

Absolutnie nie. Kiedy COVID wszedł do Europy, branża beauty była zamykana i także ja zamknęłam swoją firmę. W tym czasie pomyślałam sobie, że nie będę się załamywać i zaczęłam uczyć się włoskiego, oczywiście hobbystycznie, kiedy miałam czas. W lutym na początku pandemii zaczęłam naukę tego języka, a w sierpniu przyjechaliśmy do Włoch po raz pierwszy, zwiedzić Wenecję, która była wtedy całkowicie pusta. Wówczas próbowaliśmy używać włoskiego np. podczas zamówienia jedzenia. Na ten moment nie mogę powiedzieć, że znam język włoski. Zanim pójdę na zakupy, muszę sobie przygotować, co chcę powiedzieć, więc do prawdziwej znajomości języka jeszcze mi daleko. Rozmowę z naszymi sąsiadami ciężko się przeprowadza, ponieważ jedynie porozumiewamy się z małżeństwem (tym, koło czterdziestki). Sąsiadka, która mieszka najbliżej, 74-letnia Lucia, niestety mówi dialektem i nawet mieszkańcy jej nie rozumieją. [śmiech]. Natomiast jest bardzo serdeczna i chętna do nawiązywania kontaktów.

Lubisz gotować i dzielić się przepisami w sieci. Skąd czerpiesz na nie inspiracje?

Prawda jest taka, że gotuję, odkąd pamiętam. Wczoraj pochwaliłam się na Instagramie, że wyszłam za mąż po skończeniu osiemnastego roku życia, także śmiejemy się z mężem, że został przy mnie, bo chyba dobrze gotuję [śmiech]. Moja mama jest świetną kucharką, więc od niej wiele się nauczyłam. Do kuchni włoskiej zawsze miałam słabość. Szykując spaghetti, robię je od serca. Na co dzień gotowałam z konieczności, a te przepisy przygotowuję z pasją. Wgłębiając się w tę kuchnię, odkryłam, że potrzeba tak na prawdę od 3 do 5 produktów, by stworzyć coś fenomenalnego. Kocham ją za prostotę, za szybkość przyrządzania dań oraz jakość produktów, które mam dostępne od ręki. Inspiracje czerpię z kanałów Polek, które też mieszkają we Włoszech i od rodowitych Włoszek. Byłam na kursie kulinarnym w Toskanii. Korzystam również z książek kucharskich i włoskiej strony internetowej: Ricette di cucina – Le ricette di GialloZafferano

Lubisz dzielić się swoimi pasjami w social mediach?

Jak najbardziej. Lubię motywować innych. Cieszy mnie, jeśli zainspiruję kogoś swoimi zdjęciami lub postami. Dzielę się moimi pasjami, gotowaniem, podróżami i celebracją miłych chwil.

Opowiesz o Waszych podróżach?

Zwiedziliśmy troszkę Anglii. Byliśmy w Danii, gdzie bardzo nam się podobało i we Francji (w Paryżu byliśmy już kilka razy). Nie ukrywam, że byłam zauroczona tym krajem. Uwielbiam Lazurowe Wybrzeże, ale kiedy wyjechaliśmy do Włoch w roku 2020 odwiedzając na początek Wenecję, a następnie jezioro Gardę, to zakochaliśmy się w tym państwie. Potem wybraliśmy się do Ankony i okolic. Bardziej urzekły nas te mniej turystyczne miejsca. Wolę właśnie w taki sposób podróżować. Rzym zwiedzę, nie ma problemu, ale jednak mniejsze miasteczka oddają prawdziwość i autentyczność, czego poszukujemy właśnie w podróżach.

Podróżujecie z psem?

W Polsce mieliśmy możliwość zostawić pieska u rodziców, teściów lub u brata. Teraz natomiast wszystko planujemy z myślą o psie. Zabieramy ją nawet do sklepu oddalonego o 30 km od naszej wioski. Dla szesnastoletniego  małego psiaka to też jest niemała wyprawa [śmiech]. Musimy na nią bardzo uważać. Warto zaznaczyć, żeby przy jakiejkolwiek podróży z psem, do Włoch czy w inne ciepłe rejony, zwiedzanie odbywało się w godzinach porannych. Nie ma opcji, by po godzinie 12:00 wybierać się z psiakiem na wyprawę i narażać go na nadmierny wysiłek oraz chodzenie po rozgrzanych kamyczkach.

Nie baliście się wprowadzać do domu, którego nigdy wcześniej nie widzieliście?

Oczywiście, że się baliśmy. Pierwszy dzień tutaj był bardzo szalony, ponieważ przyjechaliśmy po godz. 15:00  zupełnie nieprzygotowani. Byliśmy pewni, że możemy przenocować w zakupionym domu, ale okazało się, że na miejscu nie jest wysprzątane i czuć wilgoć. W dodatku dom stał przez cztery lata pusty. Zaczęliśmy więc szukać noclegu, który znaleźliśmy dopiero po 22:00. To było wyzwanie, bo okolica nie należy do turystycznych. Lekko się załamaliśmy. Mieliśmy myśli typu: ,,Rodzinny dom oddalony jest o 1600 km”, ,,Jesteśmy tu sami”, ,,Nie znamy języka”. Jednak ten natłok myśli był niepotrzebny. Przedwcześnie spanikowaliśmy, a później okazało się, że trafiliśmy idealnie.

Jesteś zadowolona z przeprowadzki?

Żałuję tylko, że nie zrobiliśmy tego wcześniej. Cieszę się, że wszystko tak się potoczyło i bardzo doceniam fakt, że udało nam się kupić tę nieruchomość bez wcześniejszego oglądania. Nasi prawnicy pytali nas, czy wysłać kogoś, kto mógłby ten dom obejrzeć i wysłać nam filmik, czy wolimy przyjechać na miejsce. W tym czasie byliśmy akurat w Paryżu, więc mój mąż zaczął przeglądać mapy i planować bezpośredni przyjazd do Włoch, ale ja oznajmiłam, że lepiej byłoby, aby inna osoba obejrzała dom. On jednak upierał się przy swoim. Wtedy spojrzałam na męża i powiedziałam: “Chyba musimy zawrzeć małżeński rozejm” [śmiech]. Stanęło na tym, że kupiliśmy nieruchomość i jesteśmy z tego bardzo zadowoleni.

 

Jeśli też kochacie Włochy i zainteresowało Was życie za granicą, koniecznie odwiedźcie profil Kasi na Instagramie: Kasia Stefanowicz | Lazio | Podróże z psem | Gotowanie (@reves_kasia) • Zdjęcia i filmy na Instagramie

 

Fot. Archiwum prywatne Kasi Stefanowicz

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest
Pocket
WhatsApp

5 odpowiedzi

  1. Super artykuł – Gratulacje 🙂🙂
    Mnie również marzą się Włochy w przyszłości tak więc może do zobaczenia kiedyś!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *