Redakcyjna kawa #37

Poranna redakcyjna kawa

Od kilku dni, wspólnie z uczniami Żeroma” na STS Pogoria, pływam po Morzu Liguryjskim. Do tej pory najczęściej pływałem pontonem ze strażakami z jeleniogórskiej JRG1, zdarzyło się że raz płynąłem promem i raz wycieczkowcem a żaglowcem płynę pierwszy raz.

Przez początkowe 3 dni po Pogorii poruszałem się jak zdezorientowana kura, nie oznacza to, że kilka dni później przemieniłem się wilka morskiego, co to to nie, bo w porównaniu ze stałą załogą jestem co najwyżej pluszakiem wiszącym na straganach Karpacza czy Szklarskiej Poręby. Życie załoganta oprócz oddychania i funkcjonowania zgodnego z najpilniejszymi potrzebami organizmu, nie przypomina życia na lądzie, tu czas odmierzają „szklanki” wybijane dzwonem, nawet każdy przedmiot tworzy część załogi, na przykład liny, kołki, odbijacze, naczynia nie są w, ale mieszkają tam, te proste określenie zmienia postrzeganie świata – mieszka, czyli jest czymś ważnym, niemal posiada duszę, jest członkiem rodziny. O ile w środowisku szczurów lądowych można żyć jako jednostka aspołeczna, upajać się życiem zgodnie z doktryną filozoficzną „Fuck It”, to na żaglowcu liczy się praca w zespole, jego zgranie, każdy doskonale wie co ma robić, można za kimś nie przepadać, ale wykonując codzienne czynności robi się je jako jeden perfekcyjnie funkcjonujący organizm, zresztą osoby, które nie chcą dostosować się, do takiego życia szybko lądują na lądzie.

Na statku, bardzo rzadko porusza się tematy związane z polityką, religią, sprawami społecznymi, oczywiście gdzieś tam pojawiają się wątki ale są one bardzo, bardzo cieniutkie, idea doskonała dzięki temu unika się tworzenia niezdrowej atmosfery wśród załogi. Jest to dla mnie nowe doświadczenie, bo zauważyłem, że istnieje inne życie, bliższe człowiekowi, gdzie czas jest zjawiskiem umownym, w którym żądzą zjawiska naturalne i szacunek do siebie, a nie politycy. Idąc tym tokiem myślenia sam ani razu do tej pory nie sprawdzałem co piszczy, a raczej krzyczy w informacjach przekazywanych przez media i niech to trwa do zakończenia podróży. A tym czasem Porto Venere budzi się do życia.

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest
Pocket
WhatsApp

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *