Redakcyjna kawa #128

Poranna redakcyjna kawa

Dura sex, sed sex, tak sparafrazował Mark Twain na swoje potrzeby rzymską zasadę Dura lex, sed lex. Piję tutaj do seks skandalu jaki wybuchł we wrocławskim magistracie, kiedy to światło dzienne ujrzały tajemnice alkowy biura jednej z pracownic.
Skandal miał szansę przyćmić protest rolników, spotkanie premiera Tuska z Olafem Srogim jak również informację, jakimi to frykasami karmią nas ukraińskie holdingi rolne. Chodzi o to, że 49-letnia pracownica świadoma swoich walorów postanowiła swego czasu w murach urzędu nakręcić kilka pornolków. Bezwstydnicę postanowił ujawnić Pan Marcin Torza z kanału ujawniamy.

W wywiadzie dla Faktu Pan Marcin powiedział, że urzędniczka świeciła wdziękami i prezentowała znajomość Ars Amandi w murach szacownego urzędu nie od dziś, mało tego jej instagramowy profil obserwuje 300 000 rozentuzjazmowanych, czerwonych jak cegła użytkowników, z których część gotowa była zapłacić za jak domniemam jej talent do rozbudzania siły w lędźwiach.

To może wskazywać, że do urzędniczej pracy przychodziła raczej z obowiązku, by mieć opłacony ZUS i dorabiając sobie do głównego zajęcia. Tak czy owak po publikacji przedsiębiorcza urzędniczka rozwiązała umowę o pracę z miastem.
Tak naprawdę, to nie wiem, czy kością niezgody i decyzji urzędniczki był nieopodatkowany proceder, wykorzystanie mienia państwa bez jego zgody czy inne wartości. Niestety tego nie dowiemy się, gdyż rzecznik prasowy UM we Wrocławiu nie chce komentować gorącej sprawy, a ja akurat chciałbym się dowiedzieć.
Niestety komentarza nie doczekałem się ze strony minister do spraw równości i uważam to za skandal, wszak ileż to razy słyszeliśmy donośne wołania kobiet: „Moje ciało, Moja Sprawa”. Zgodnie z tym hasłem hejt, jaki wylał się na kobietę, uważam za dyskryminujący, ba! Za język nienawiści, bo być może Pani urzędniczka wyrażała swój światopogląd, do którego odebrano jej możliwości.

Uszy po sobie położyły również aktywistki i aktywiszcza, a jeszcze kilka miesięcy temu Pani Jachira zapraszała kobiety, by wzięły sprawy w swoje ręce. No i Pani urzędniczka być może zbyt dosłownie, ale tak zrobiła. Ta sama Pani Jachira z mównicy poselskiej grzmiała, jakim prawem polityka wchodzi do sypialni Polek?
Skoro różne drag queen, feministki i inne alfabety mogą wyrażać siebie czyniąc, to na ulicach, które są miejscami publicznymi, to dlaczego urzędniczka, nie może wyrażać siebie w miejscu publicznym, jakim jest urząd miasta?

Zastanawia mnie jeszcze jedna sprawa, a co jeśli zachowanie kobiety było krzykiem rozpaczy w niezrozumieniu współczesnego świata, a co jeśli na jej zachowanie mógł mieć Covid 19? Albo co i rusz zmieniające się przepisy, ustawy i uchwały nadpaliły neurony w urzędniczej głowie? Dlaczego nie pospieszono jej z pomocą?
Całą sprawę uważam, za precedensową, bo chcąc nie chcąc większość z nas jest dy…a przez kolejne rządy, nie przerywając snu, czy to oznacza, że ich przedstawiciele powinni pójść w ślady Pani urzędniczki i rozwiązać umowę o pracę z suwerenem?

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest
Pocket
WhatsApp

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *