Poranna redakcyjna kawa
Ostatnio trudno w naszych mediach dowiedzieć się, co piszczy w trawie, za granicą kraju z dykty. Tak się złożyło, że po przybyciu do redakcji ogarnięty nudą zacząłem przeglądać Guardiana i tak klik, klik, klik, aż doszedłem do 5 grudnia 2022 r.
Otóż w artykule autorstwa Ann Isaac i Alexa Lawsona można przeczytać, że z silosa elektrowni atomowej Sellafield trwa wyciek odpadów radioaktywnych: „Wyciek radioaktywnej cieczy w jednym z obiektów w rozległym miejscu w Cumbrii, znanym jako Silo (MSSS) Magnox – prawdopodobnie potrwa do 2050 r. Może to mieć potencjalnie znaczące konsekwencje, jeśli nabierze tempa, ryzykując zanieczyszczenie wód gruntowych, zgodnie z oficjalnym dokumentem. Pęknięcia rozwinęły się również na betonowej i asfaltowej powierzchni pokrywającej ogromny staw zawierający zgromadzony od dziesięcioleci szlam nuklearny.
Okazuje się, że kłopoty w Sellafield trwają od dawna, o czym uprzejmie donosi wspomniany wcześniej The Guardian: „W 2019 r. Sellafield zgłosił wyciek z jednostki magazynowej do ONR (Agencja Regulacji Energii Jądrowej). Wyciek znacznie się pogorszył w ciągu kolejnych dwóch lat, a wcześniej niezgłoszony dokument ujawnia, że 2,3-2,5 metra sześciennego radioaktywnego ługu wycieka z obiektu każdego dnia. Ciecz ta jest zupą z radioaktywnych opiłków stopu magnezu rozpuszczonych w wodzie z okładzin odpadów, które otaczały zużyte paliwo jądrowe Magnox.
O problemach w Sellafield informowany był i zapewne nadal jest rząd Wielkiej Brytanii, który udaje, że nie ma tematu, co potwierdził anonimowy informator Guardiana: „Naukowiec z panelu ekspertów, który doradza rządowi Wielkiej Brytanii w sprawie wpływu promieniowania na zdrowie, powiedział Guardian, że ryzyko związane z wyciekiem i innymi wyciekami chemicznymi w Sellafield było “zamiatane pod dywan”.
Jak się okazuje, elektrownia ma o wiele więcej za uszami, o czym też donosi „Strażnik”: “Najbardziej niebezpieczny obiekt nuklearny w Wielkiej Brytanii, Sellafield, został zhakowany przez grupy cybernetyczne ściśle powiązane z Rosją i Chinami. The Guardian odkrył, że władze nie wiedzą dokładnie, kiedy systemy informatyczne zostały po raz pierwszy naruszone. Jednak źródła podały, że naruszenia wykryto już w 2015 r., kiedy eksperci zdali sobie sprawę, że złośliwe oprogramowanie, które może czaić się i być używane do szpiegowania lub atakowania systemów, zostało zainfekowane w sieciach komputerowych Sellafield”.
Psia mać, kawa wystygła.